Obraz artykułu Mikołaj Stroiński: od ghost writera do Wiedźmina

Mikołaj Stroiński: od ghost writera do Wiedźmina

 

Jeśli jesteście fanami gier "Wiedźmin" lub "The Vanishing of Ethan Carter" i kojarzycie seriale "Zbrodnia" czy "Bez tajemnic", to nazwisko Mikołaja Stroińskiego nie powinno być wam obce - to właśnie on odpowiada za stworzenie niezapomnianych ścieżek dźwiękowych do tych produkcji. Na koncie ma zresztą ponad sześć tysięcy utworów, więc bardzo prawdopodobne, że już wcześniej zderzyliście się z jego twórczością.

Mikołaj Stroiński od dziecka zajmował się muzyką, która szybko stała się jego największą pasją i impulsem dla wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Potem były prestiżowe szkoły muzyczne, fascynacje przeróżnymi gatunkami, a w końcu pierwsza praca w roli kompozytora. O kształceniu się, zamiłowaniu do komponowania, muzycznym środowisku oraz o swoich licznych projektach i planach Mikołaj Stroiński opowiedział w rozmowie dla Soundrive.pl.

 

Jaśmina Miętkiewicz: Zacznijmy od początku, czyli od momentu, w którym zdecydował się pan zająć profesjonalnie muzyką. Biorąc pod uwagę to, że kilka osób w pańskiej rodzinie wybrało właśnie taką ścieżkę kariery zawodowej, wydaje się, że w pewien sposób było to z góry ustalone i nieuniknione. Można powiedzieć, że była w tym również presja ze strony rodziny? Czy może miewał pan też momenty, w których postanawiał zająć się czymś zupełnie innym?

Mikołaj Stroiński: Na początku na pewno była presja ze strony rodziny. Wzięło się to stąd, że moi rodzice dostrzegli u mnie, wówczas małego chłopca, talent lub innymi słowy pewną wrażliwość muzyczną. Zależało im na tym - zwłaszcza mojemu ojcu, który był muzykiem - żebym się kształcił w tym kierunku, więc muzyka zawsze mi towarzyszyła i przewijała się w bliższym lub dalszym tle.

Co ciekawe, w liceum imienia Tadeusza Reytana w Warszawie dostałem się na profil biologiczno-medyczny, więc przez pewien czas liczyłem się z tym, że zostanę jednak lekarzem. Bardzo dobrze się stało, że ostatecznie nim nie zostałem [śmiech]. Specyficzny i autorski profil - pomieszanie specjalności biol-chem i mat-fiz na bardzo wysokim poziomie - sprawiły, że spędziłem tam tylko rok, po czym ze względu na brak predyspozycji skończyłem to liceum w innej klasie. Zostały jednak przyjaźnie ze znajomymi z pierwszej klasy, którzy obecnie są wyspecjalizowanymi chirurgami. Większość kolegów dostała się potem na Akademię Medyczną, a później została lekarzami specjalistami.  

 

Między innymi na podstawie tej negatywnej selekcji w liceum odkryłem, jak fascynująca jest muzyka jazzowa i wszystko zagrało we mnie tak, że wiedziałem, że nic innego nie chcę w życiu robić. Poczułem wtedy wielką wdzięczność do rodziców za zapisanie mnie do szkoły muzycznej i zachęcanie mnie od najwcześniejszych lat do ćwiczeń na fortepianie - wszystko to zaczęło mi się bardzo przydawać.

 

Gdybym natomiast nie był muzykiem, to na pewno zostałbym psychologiem; lubię się komunikować z ludźmi, czytać emocje, pomagać im.

 

Elementy znajomości psychologii przydają się we współpracy z producentami i twórcami projektów, w których pan uczestniczy?

Jak najbardziej. Przede wszystkim wyczucie emocji oraz potrzeb innych ludzi.  

 

To właśnie jazz okazał się być siłą napędową, która najwięcej namieszała w pana życiu. Jak wygląda to obecnie - czy to nadal jest ten najważniejszy gatunek, czy trochę się to przewartościowało?

Na pewno uległo to przewartościowaniu. Zanim wyjechałem do Stanów Zjednoczonych, słuchałem tylko i wyłącznie jazzu. Dopiero w Stanach, gdzie miałem okazję poznać jazz lepiej i zgłębiać go intensywniej, odkryłem, że każdy inny gatunek muzyki może być równie fascynujący. Bardzo łatwo obudziłem w sobie pasję do muzyki klasycznej, szczególnie dwudziestowiecznej. Pokochałem muzykę Bartóka, Strawińskiego, Góreckiego, Arvo Pärta, Philipa Glassa. W Los Angeles dokonałem kolejnego osobistego muzycznego odkrycia i poznałem twórczość Erica Whitacre'a, wspaniałego kompozytora muzyki chóralnej - można nawet ośmielić się stwierdzić, że jednego z najlepszego na świecie w tej dziedzinie. Jego kompozycje w żaden sposób nie są przeintelektualizowane, mimo to niesamowicie grają na emocjach i chwytają za serce.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce