Co do trójmiejskiego brzmienia - idealnie się w nie wpasowujecie. Nie tylko ze względu na osadzone lokalnie teksty, ale ze względu na alternatywny całokształt. Jak wpływa na was fakt, że jesteście stąd i tutaj tworzycie?

Goran: Trójmiasto siedzi w nas głęboko, szczególnie Gdynia, bo z Gdyni jesteśmy. Myślę, że zespoły stąd podświadomie mają na nas jakiś wpływ, bo nigdy nie tworzymy w oparciu o konkretny target. Może z wyjątkiem pierwszej płyty, gdzie rzeczywiście chcieliśmy, żeby niektóre utwory brzmiały "tak, jak ktoś".

 

Krzysiek: Ja w ogóle nie byłbym w stanie mieszkać w miejscu, w którym nie ma przestrzeni. Potrzebuję miejsca, gdzie ta przestrzeń jest, jak tutaj. Źle się czuję w tłocznych miejscach, a samo Trójmiasto jest bardzo inspirujące. 

fot. Paweł Jóźwiak

fot. Paweł Jóźwiak

O "Modernistycznym Horrorze" mówi się, że jest waszą najlepszą płytą. Spodziewaliście się takiego efektu?

Goran: Wydaje mi się, że to czuliśmy. Może nie od początku, ale na etapie rejestracji płyty, która odbyła się na wariackich papierach i w naszym gdyńskim, dzikim stylu. Bo nagrania trwały... W zasadzie to ile? Trzy dni?

 

Krzysiek: To było coś na zasadzie - może będziemy mieli trzy dni wolnego, a może dwa, musimy się zmieścić [śmiech].

 

Goran: Po rejestracji rozpoczęła się trzymiesięczna praca nad miksami, która szła tak płynnie i bezproblemowo, że chyba na tym etapie wiedzieliśmy już, że to będzie nasz najlepszy album. Brzmieniowo jest to na pewno moja ulubiona płyta Kiev Office. Wydaje mi się, że kompozycyjnie też jest to nasze the best of. Nie ma tam rzeczy zbędnych. Staraliśmy się, żeby była to płyta krótka, konkretna i na temat, do której można wrócić z niegasnącą przyjemnością. Na przykład na "Anton Globba" zdarzały się numery zrozumiałe tylko dla nas i wąskiego grona odbiorców, a nie przeciętnego słuchacza [śmiech]. Tu chcieliśmy, żeby było to samo sedno. Aczkolwiek ja osobiście jestem zdania, że najlepsze jeszcze przed nami [śmiech].

 

Na "Statku Matce" było dużo przestrzeni, ale wydaje mi się, że na tej płycie jest jej jeszcze więcej. Dajecie słuchaczowi "odetchnąć". Pojawiają się też nowe instrumenty, czy się mylę?

Goran: Na pewno w tych utworach bardziej rozplanowaliśmy przestrzeń. Instrumenty nie wchodzą sobie w paradę. Są momenty, gdzie po prostu gramy ciszą. Na tej płycie odejmowaliśmy, a nie dodawaliśmy. W sposób dosłowny w procesie miksu wyleciała połowa gitar. Co do instrumentów, to wszystko zostało nagrane za pomocą perkusji, gitary i basu. Wszystkie rzeczy, które brzmią na tej płycie jako klawisze, zostały nagrane za pomocą gitary. Więc jeśli w recenzjach pojawi się informacja o interesującej linii klawiszowej, to w to nie wierzcie. To wszystko są gitary [śmiech]. Kolejną ciekawostką jest fakt, że większość gitar nagrałem w mieszkaniu, a nie w studiu. Są dzięki temu bardziej wyluzowane i przestrzenne, mniej sztywne. W studiu człowiek często bezpośrednio ulega jakimś ambicjonalnym jazdom. Przestrzeń polega na tym, że rejestrowałem jedną partię, potem drugą i tyle. Koniec, bo obiad czeka.

Każda kolejna płyta wnosi do waszego brzmienia coś nowego, ale zastanawiam się, czy nie macie ochoty czasem totalnie zaszaleć i nagrać coś zupełnie innego i odjechanego.

Goran: Wydaje mi się, że stać nas na to, aczkolwiek nie chcemy pójść z żadnym nurtem. Najłatwiej byłoby w tym przypadku nagrać płytę elektroniczną, ponieważ mamy zaplecze sprzętowe i wiedzę na ten temat. Moglibyśmy to zrobić, ale moglibyśmy również pójść w absolutny mrok i rzeczy bardziej post rockowe, co też nam się zdarzało. W następnym wcieleniu artystycznym pójdziemy albo w granie akustyczne, albo już w jakieś absolutnie pojechane.

 

Krzysiek: Ale to i tak nie byłaby dla nas nowość, bo przecież skakaliśmy po różnych gatunkach.

 

Asia. Każdy z nas gra też w innych, przeróżnych składach, od elektroniki po psychodelę i to też na nas wpływa.

 

Goran: Wydaje mi się, że jak już spotykamy się we trójkę na tej płaszczyźnie, to najfajniejsze jest to, że nie myślimy nad tym, jaka to ma być kompozycja, tylko zaczynamy razem grać. I to właśnie słychać na naszych nagraniach.

 

Jesteście uważani za jeden z najważniejszych zespołów współczesnej sceny alternatywnej Trójmiasta. Jak do tego podchodzicie?

Goran: Po prostu robimy swoje. Na pewno jest to radosnym faktem, ale też nie czujemy presji z tym związanej. Nie przekłada się to w żaden sposób na frekwencję koncertową. Wciąż walczymy o nowych słuchaczy. Najważniejsze jest to, żeby zdobyć słuchaczy spoza Trójmiasta. W Trójmieście możemy być fajnym zespołem, ale tutaj jednak liczy się dla nas dojście do coraz to nowych słuchaczy.

 

Jak wygląda kwestia trasy promującej album? Czy w B90 możemy liczyć na jakieś niespodzianki?

Krzysiek: Ćwiczyliśmy ostatnio dużo niespodzianek, zobaczymy, co z tego wyjdzie, może coś z tego zagramy.

 

Goran: Ponieważ płyta wychodzi w okresie dosyć ciepłym i zdominowanym przez imprezy premierowe, zagramy kilka koncertów, w tym huczną premierę w B90. Przećwiczyliśmy prawie trzydzieści utworów, ale jeszcze nie wiemy, co wejdzie do B90. Z pewnością nie zagramy tak długiego koncertu, jak zespół Kult, który zagrał rekordowy, trzygodzinny koncert [śmiech]. Na pewno zaprezentujemy całą płytę, sięgniemy również do najgłębszych czeluści zarówno naszej twórczości, jak i nieoczywistych coverów.

Kiev Office. Plakat z B90.

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce