Obraz artykułu Kiev Office: Na tej płycie odejmowaliśmy, a nie dodawaliśmy

Kiev Office: Na tej płycie odejmowaliśmy, a nie dodawaliśmy

 

Po trzech latach zespół Kiev Office powraca z nową płytą. "Modernistyczny Horror" to szaleństwo, rock 'n' roll i hipnotyzująca przestrzeń. W najbliższy piątek (19 maja) w klubie B90 odbędzie się wielka premiera albumu, tymczasem zapraszamy na wywiad z członkami zespołu - Joanną Kucharską, Michałem "Goranem" Miegoniem i Krzysztofem Wrońskim.

Katarzyna Zamojska: Od wydania waszej ostatniej płyty - "Statek Matka" minęły prawie trzy lata. Teraz wychodzicie do nas z "Modernistycznym Horrorem". Na żadną z waszych poprzednich płyt nie trzeba było czekać tak długo. Co się w was zmieniło przez ten czas i co doprowadziło do podjęcia decyzji o nagraniu "Modernistycznego Horroru"?

Goran: Po "Statku Matce" mieliśmy trochę przerwy w koncertach i mieliśmy świadomość, że powinniśmy nagrać jakąś inną płytę Zaczęła kiełkować w nas myśl, żeby wrócić do brzmienia z "Anton Globba", jednak długo to trwało, zanim skomponowaliśmy materiał.

 

Krzysiek: Po prostu długo i na spokojnie wymyślaliśmy te utwory. Nie było tak, że nagle się spotkaliśmy i zrobiliśmy wszystko na raz.

 

Goran: Na pewno nie czujemy, że minęły trzy lata od "Statku Matki". Jest taka teoria, że kilka lat temu wielki zderzacz hadronów zniszczył nasz wszechświat i żyjemy teraz w alternatywnej rzeczywistości, gdzie czas prawdopodobnie płynie szybciej [śmiech].

Jak zatem powstawał ten materiał?

Goran: Można powiedzieć, że pierwsze szkice nowych numerów powstały dwa lata temu, bo na pewno już wtedy mieliśmy zrobione "Obręby rewiry". Najstarszy numer to "Daj mu jeść", który też pochodzi sprzed dwóch lat.

 

Asia: "Cafe Santana" też powstał w tamtym czasie.

 

Goran: Fakt, a rok temu zaczęliśmy to grać na koncertach, testując nowe piosenki na publiczności. Szczególnie na sierpniowym koncercie we Wrocławiu, tam zagraliśmy same nowe utwory. To był taki test i zostaliśmy naprawdę ciepło przyjęci. Po koncercie podszedł do nas Maciej Cieślak ze Ścianki, powiedział, że jest to właściwy kierunek, aczkolwiek na przekór jego ulubione utwory nie weszły na tę płytę [śmiech].

 

A który utwór jest najświeższy?

Goran: "Anonim spod ziemi". To ostatni numer, który wszedł na płytę. Zrobiliśmy go na jednej próbie i nagraliśmy spontanicznie, w zasadzie bez przećwiczenia. Tekst też powstał dosłownie tuż przed sesją nagraniową.

Kiev Office na tle budynków.

À propos tekstów - napisanie dobrego tekstu po polsku to nie lada sztuka. Wasze są pełne szaleństwa, abstrakcji, a jednocześnie są niezwykle treściwe. Jak nad nimi pracujecie?

Goran: Przy tej płycie teksty powstały na początku. Zanim stworzyliśmy muzykę, powstało dwadzieścia kilka tekstów. Nieoceniona jest tutaj pomoc Asi, która jest polonistką i sprawdza wszystko gramatycznie, merytorycznie i sensownie.

 

Asia: Przyznawałam oceny od jeden do pięć [śmiech].

 

Goran: Asia również napisała kilka tekstów, z których "Lekcja 1" weszła na płytę. Warto zaznaczyć, że utworów też mieliśmy napisanych około dwadzieścia, zrobiliśmy porządny odstrzał.

 

Asia: To pierwsza płyta Kiev Office, na której zrobiliśmy jakąkolwiek selekcję materiału.

 

Goran: Tak, wcześniej wydawaliśmy wszystko, co skomponowaliśmy, a tutaj jednak była ta selekcja w tekstach i w muzyce. 

 

Ciężko było wybrać?

Krzysiek: Czy ja wiem, czy tak ciężko... Z jednym, może dwoma numerami mieliśmy faktycznie jakiś problem.

 

Jak każda wasza płyta, ta również jest bardzo spójna. Mam jednak wrażenie, że jest bardziej "syta" i poukładana od poprzednich. Mieliście jakiś koncept tworząc materiał?

Asia: Konceptem miał być powrót do brzmienia z "Antona Globby" i przekazania jakiegoś takiego artystycznego chaosu, który jest w naszych głowach za pomocą dużej ilości zabiegów producenckich i dużego szaleństwa w tekstach i w muzyce.

Macie tendencję do łączenia brudnego, garażowego brzmienia z przesterowaną przestrzenią i elementami wręcz ambientowymi. Czy to właśnie jest wasz styl? Da się w ogóle określić styl Kiev Office?

Goran: Ostatnio przeglądając większość naszego przeszłego katalogu i szykując setlisty na koncerty promujące nową płytę, stwierdziliśmy, że w zasadzie nie da się tego stylu określić, ponieważ mamy i piosenki z okrutnym efektem auto-tune, i wstawki folkowe, a nawet elementy norweskiego black metalu.

 

Asia: Przecież gramy indie... [śmiech].

 

Krzysiek: Max Białystok z zespołu Królestwo miał dobry pomysł, bo określił nasz styl jako indie-art-punk.

 

Goran: Tak i chyba coś w tym jest. Na pewno nie wywodzimy się z indie rocka, chociaż tak się o nas mówi. Znacznie bliżej nam do punk rocka i trójmiejskiego brzmienia. 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce