Obraz artykułu Wywiad z King Dude

Wywiad z King Dude

 

Niepoprawny romantyk zafascynowany religią i okultyzmem. King Dude potrafi pobudzić wyobraźnię, a na najnowszym albumie ("Sex") łączy czysto cielesne uniesienia z doświadczeniami duchowymi. Czy poza oazą spokoju we własnym pokoju te mistyczne dźwięki wciąż będą miały moc? Przekonamy się pod koniec kwietnia na koncertach we Wrocławiu, w Warszawie, a także w Gdańsku. Na zachętę wywiad, w którym pojawiają się Nergal, Kurt Cobain i... Małgorzata Terlikowska.

Jarosław Kowal: Co oznacza eksplorowanie tematu seksualności poprzez nic innego, jak rock'n'roll? Oczywistym skojarzeniem jest rozpusta.

TJ Cowgill: Oznacza to używanie rock'n'rolla jako medium, za sprawą którego można poznawać tematykę seksu. Rock'n'roll idealnie się do tego nadaje właśnie za sprawą skojarzenia, o którym wspomniałeś - brakuje mu moralności i standardów, jakimi kierują się inne formy sztuki.

 

Dla wielu, zwłaszcza młodszych osób, seks oznacza przede wszystkim czynność fizyczną, u ciebie ma charakter raczej metafizyczny. Jak postrzegasz jego rolę w życiu codziennym?

Seks nie zawsze ma takie samo znaczenie, ani dla mnie, ani - jak sądzę - dla nikogo innego. To rozciągła przestrzeń, w której ktoś może się znaleźć po to, aby używać rytualnej magii, a ktoś inny po prostu po to, aby oddać się hedonizmowi. Nie wspominając nawet o wszystkim, co istnieje pomiędzy tymi skrajnościami. Powiedziałbym, że każdego dnia przemierzam całe to spektrum, od początku do końca.

 

Na twoim ostatnim albumie temat seksu łączy się z religią chrześcijańską. Zazwyczaj nie jest to dobre połączenie... Może księżom trzeba więcej rock'n'rolla?

Może rzeczywiście? [śmiech] Myślę, że istnieje dużo stłumionych uczuć seksualnych w wielu religiach, więc zabawne jest dla mnie pokazywanie tego przy użyciu oczywistego zestawienia tych dwóch kwestii.

Podejrzewam, że nie sięgnąłeś po to zestawienie wyłącznie dla szokowania. Jak postrzegasz relację pomiędzy seksualnością a religijnością?

Wszystkie religie do pewnego stopnia skupiają się na seksualności. Wiele zachodnich przekonuje, że seks jest przeszkodą na drodze do poznania Boga, we wschodnich jest zresztą bardzo podobnie. Weźmy na przykład buddyzm, gdzie celem jednostki jest zwycięstwo zarówno nad strachem, jak i nad pożądaniem. Seks jest aktem niemalże boskim i zgodnie z tymi religiami powinien podlegać ścisłej kontroli. Kiedy dwoje ludzi tworzy seksualną więź, dają początek życiu, co jest podobne do stworzenia człowieka przez Boga. My nie jesteśmy bogami, jesteśmy zaledwie fragmentami życia wiecznego, które istniało na długo przed nami i będzie istnieć długo po nas. Musimy tworzyć nowe życia poprzez seks i wtrącać kolejne dusze do śmiertelnych powłok, skazując je na nieustane powtarzanie tego cyklu. Seks jest ważną częścią ludzkiego doświadczenia, a tym samym są nią także wszystkie religie.

 

Konserwatyzm rośnie w siłę, wielu nie tylko próbuje mówić innym, z kim maja sypiać, ale także jak. W Polsce mamy na przykład pewną katolicką publicystkę, która przekonuje, że: Nie ma nic złego w seksie oralnym, jeśli to jest mąż i żona. To nie jest grzech tylko pod jednym warunkiem - wszystko kończymy w kobiecie. Jak to możliwe, że wciąż istnieją ludzie o takich poglądach?

Cóż, jest to możliwe ponieważ prokreacja jest jedynym celem seksualności w katolickim kościele. Nie można marnować cennego, boskiego nasienia, trzeba wszystko kończyć w kobiecie. Właściwie to całkiem postępowe spojrzenie, biorąc pod uwagę przeszłość kościoła.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce