Jak wyglądał proces selekcji utworów na płytę? Pochodzą z kilku różnych koncertów, prawda?

Pochodzą z kilku koncertów, z trasy zagranej pod koniec roku 2015. Wybraliśmy wykonania najlepsze według nas i zmontowaliśmy tak, żeby brzmiały jak z jednego koncertu. Musieliśmy włożyć w to bardzo dużo pracy. Było dużo debat, bo każdy muzyk podświadomie słuchał swojego instrumentu. Nie jesteśmy przecież aż tak genialni, żeby zagrać tak dobre wersje jedna po drugiej. Natomiast tak, jak już wspominałem, zawsze wierzę w siłę wyobraźni i jeśli ktoś chce zobaczyć w tej płycie jeden koncert, to może sobie to wyobrazić. 

Zdjęcie. Zespół Komety.

Wyszło bardzo wiarygodnie. Czy uważasz siebie za poetę? Teksty Komet bronią się również bez muzyki.

Tak uważam, ale wiem, że brzmi to bardzo pretensjonalnie. Wielu autorów uważa siebie za tekściarzy, a ja zawsze uważałem siebie za poetę. Mam świadomość, że te słowa mogą funkcjonować bez muzyki. Słowa w ogóle są dla mnie dużo ważniejsze niż muzyka. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy wolałbym żeby świat poznał tylko wersje instrumentalne naszych piosenek, czy tylko słowa w formie wierszy, to chyba wybrałbym słowa w formie wierszy. Na szczęście nie muszę podejmować tego typu decyzji. Opieram swoją twórczość na pewnych kontrastach. Sama muzyka jest o wiele lżejsza niż słowa i to słowa nadają piosenkom ciężar. Na pewno można by z tej muzyki zrobić coś lżejszego, ale wiem, że moje słowa dają jej jakiś ciężar i głębię. To bardzo osobista twórczość.

 

Nie mogę nie zapytać o Partię. Czy koncert w gdyńskim Uchu był definitywnym zakończeniem okresu, kiedy Komety grały Partię?

Tak. Powiem szczerze, że pierwotnie nie podobała mi się ta idea, długo ze sobą walczyłem. Słyszałem od różnych osób, że nie mogli być na koncercie Partii. Kiedy zespół przestał funkcjonować, świat się na tyle zmienił, że ta twórczość została zrozumiana i doceniona. Cieszę się, że to były tylko cztery koncerty. Gdyby ten cykl trwał dłużej, straciłyby one swoją legendarność. Być może za dziesięć lat, przy okazji trzydziestej rocznicy, zrobimy jeden koncert. Jestem zdania, że to, co robimy jest wtedy wyjątkowe, jeśli jednocześnie jest w pewien sposób nieosiągalne.

Wasza twórczość cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Muzyka alternatywna jest ostatnio coraz bardziej doceniania. Czy twoim zdaniem możliwe jest, aby za jakiś czas to, co dzisiaj nazywamy muzyką alternatywną, stało się głównym prądem?

Były takie okresy, kiedy twórczość alternatywa częściowo stawała się mainstreamem na równych prawach z innymi wykonawcami masowymi. Zawsze powtarzam, że im gorszy mainstream, tym bardziej atrakcyjna jest alternatywa. Wydaje mi się raczej, że to po prostu twórczość ponadczasowa i chciałbym widzieć w takich kategoriach własny zespół. To nie ma nic wspólnego z czasem, trendami i tak dalej. Raczej widziałbym to w ten sposób. Zakładając zespół, miałem marzenie, że właśnie tak było, że była to muzyka ponadczasowa. I chyba się udało, skoro ty masz dwadzieścia dwa lata i nie traktujesz Komet jako zespół przynależący do jakiegoś czasu czy pokolenia, tylko zespół tu i teraz. To niesamowite. Tego jednak nigdy nie da się założyć. To się dopiero okazuje wiele lat później.

 

10 marca gracie koncert w B90. Jak się nastawiacie na ten wieczór?

Bardzo pozytywnie. Każdy koncert w Trójmieście jest na swój sposób niesamowity. Z reguły grywaliśmy w Uchu w Gdyni, w Gdańsku nie graliśmy wiele lat. Jesteśmy bardzo ciekawi i oczywiście serdecznie wszystkich zapraszamy!


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce