Jarosław Kowal: Podejrzewam, że to najczęstsze pytanie, jakie słyszysz od dziennikarzy, ale prawdopodobnie jest także tym, które najczęściej zadają sobie fani - dlaczego istnieją obecnie dwa zespoły o nazwie Venom?
Tony "The Demolition Man" Dolan: [śmiech] Tak... To prawda... Zeszliśmy się, ponieważ promotor poprosił nas o zagranie jednego koncertu dla fanów w Niemczech... Nie graliśmy ze sobą od wielu, wielu lat... Mieliśmy tylko pięć kawałków, żadnych prób. Ja i Mantas byliśmy na trasie w Rosji, więc zadecydowaliśmy, co zagramy i spotkaliśmy się dopiero na koncercie. Mantas był chory, ale pomyśleliśmy: "OK, to będzie po prostu dla fanów, spędźmy razem przyjemnie czas". Filmik z występu natychmiast trafił do sieci i od następnego ranka zacząłem dostawać maile, wiadomości z wielu mediów z pytaniem, czy planujemy trasę albo czy coś nagrywamy. Świat nagle oszalał za nami... Usiedliśmy więc i zaczęliśmy się zastanawiać, jak powinniśmy zareagować. W końcu zgodziliśmy się i już od dwóch lat nie przestajemy jeździć po tej planecie. Fani to nakręcają, sami nic nie planujemy. Po prostu mówimy: "Tak".
Oczywiście musieliśmy wymyślić nazwę, żeby koncertować i wpadliśmy na Iron and Steel, czyli wers z utworu "Die Hard", ale ludzie zaczęli na nas mówić Venom. Agenci, managerowie i promotorzy w końcu powiedzieli: "Słuchajcie, musicie gdzieś tę nazwę zawrzeć". Długo o tym rozmawialiśmy. Uznaliśmy, że skoro logo i grafika zostały wymyślone przez Abaddona, możemy ich w jakiś sposób użyć. Później uświadomiliśmy sobie również, że Mantas - z pomocą Abaddona - napisali jakieś dziewięćdziesiąt dwa procenty materiału z dwóch pierwszych albumów - "Welcome to Hell" i "Black Metal". Sporą część jeszcze zanim Cronos trafił do zespołu. Sprawiło to, że przestaliśmy czuć się niekomfortowo, odgrywając klasyki. Zresztą fani błagali o to, by usłyszeć wszystkie te znane kawałki, których Cronos nie chciał wykonywać z uwagi na nowy materiał i nowy zespół. Wypełniliśmy lukę. Co osobiście o tym sądzę? Im więcej, tym lepiej. Możesz zobaczyć jego i jego zespół robiących swoje rzeczy, ale możesz też zobaczyć Mantasa, Abaddon i mnie robiących nasze rzeczy. Możesz zobaczyć każdego i usłyszeć wszystko, na co masz ochotę. Nie ma w tej sytuacji przegranych. Nie wybraliśmy tej nazwy, fani wybrali ją za nas. Przystaliśmy na to i uważam, że mamy do tego prawo, ponieważ ten zespół jest taką samą częścią dziedzictwa Venom, co zespół Cronosa.
Uznaliśmy, że skoro logo i grafika zostały wymyślone przez Abaddona, możemy ich w jakiś sposób użyć. Później uświadomiliśmy sobie również, że Mantas - z pomocą Abaddona - napisali jakieś dziewięćdziesiąt dwa procenty materiału z dwóch pierwszych albumów - "Welcome to Hell" i "Black Metal". Sporą część jeszcze zanim Cronos trafił do zespołu.
Skrót "Inc." od "incorporated" dodałem z dwóch powodów. Po pierwsze odróżnia to te dwa zespoły od siebie, po drugie pokazuje, że włączamy w naszą działalność wszystkie dotychczasowe wysiłki muzyczne, solowe oraz wspólne. We wszystko, co robimy wcielamy [ang. to incorporate] Venom. To proste. Nie dla pieniędzy czy jakichkolwiek innych bzdur. I nie jesteśmy kabaretem opartym o to, co kiedyś tworzyliśmy. Jesteśmy w stu procentach prawdziwi. Tacy, jaki Venom zawsze powinien być.
Cała ta sytuacja powoduje, że niektórzy fani wytaczają przeciwko wam zarzuty, ale zdają się nie pamiętać, że wszyscy tworzyliście Venom (bez "Inc."), kiedy Cronos odszedł pod koniec lat 80. Właściwie dlaczego to nie wy jesteście tym "prawidłowym" Venom? Zdaje się, że jesteście bliżej korzeni niż zespół Cronosa, który wygląda bardziej na projekt solowy. Czy to kwestia praw do nazwy?
Nie, to nie kwestia praw... Chciałem po prostu, żeby każdy z nas mógł zostać w grze. Od strony prawnej wszystko przemawia na naszą korzyść, ale co z tego? Fani chcą i jednego, i drugiego, chcą po prostu dobrej muzyki. Przez ostatnie dziesięć lat Cronos próbował umniejszać umiejętności Mantasa i Abaddona, jakby byli byle grajkami, ale tworzyli zespół Venom jeszcze zanim do nich dołączył, jak zatem można mówić, że cały ten ciężki aspekt w ich brzmieniu jest jego zasługą? Utwory z albumu "Black Metal" i niemal wszystkie z "Welcome to Hell" były już napisane, kiedy trafił do grupy. Śmiesznie i smutno jest słyszeć te wszystkie zarzuty. Słuchaj, Cronos zawsze będzie Cronosem, na scenie nie jest to wcale takie złe... Dobrze, że fani mogą go znowu zobaczyć, ale naopowiadał tyle gównianych rzeczy o mnie i chłopakach, że zaszło to trochę za daleko. Nie było żadnego głosu, który mógłby się mu przeciwstawić. Mógł wymyślić własną historię i wszyscy w nią wierzyli, bo nie znali innej wersji wydarzeń... Teraz znają. Jesteśmy tutaj i nie chcemy w to mieszać żadnej polityki, choć Cronos próbuje przekonać wszystkich, że jest inaczej. Po prostu wychodzimy i gramy. Chcę tego, czego chcą i zawsze chcieli fani - muzyki. Kropka. Nie polityki, nie eksdziewczyny, która cały czas marudzi z zazdrości... Zamknij mordę i rób swoje. Po prostu graj. To wszystko...
Myślisz, że może kiedyś dojść do pojednania i złączenia waszych zespołów w jeden?
Cóż, ponoć nigdy nie należy mówić nigdy, ale sądzę, że spalił za sobą mosty. Wyobrażam sobie jego telefon, gdy będzie już bardzo zdesperowany [śmiech]. Odpowiedź, jaką otrzymałbym dzisiaj jest bardzo odmienna od tej, którą mógłby usłyszeć kilka lat temu.
Powiedzmy, że organizator jakiegoś festiwalu będzie na tyle szalony, żeby zaproponować Venom i Venom Inc. w jednym line-upie. Zgodziłbyś się?
[wybuch śmiechu] Ja? Na tysiąc procent i jestem pewien, że Mantas oraz Abaddon również byliby za tym, ale ujmę to tak - Cronos niedawno grał na festiwalu w Wielkiej Brytanii i poinstruował organizatorów, aby nie dopuszczali żadnych byłych członków Venom czy ludzi z naszego otoczenia na backstage lub do strefy VIP [śmiech]. Więc występ w jednym line-upie? Jak sądzić? [śmiech].
Wasza setlista składa się przede wszystkim z utworów nagranych na "Black Metal", "Welcome to Hell" oraz "Prime Evil". To twoje ulubione albumy?
Lubię bardzo wiele utworów, materiały ze stron B singli oraz tym podobne. Abaddon i Mantas mają bardziej szczegółowe podejście. Niektóre kawałki kochają, innych nienawidzą, ale powodem, dla którego setlista wygląda tak, a nie inaczej jest istotność poszczególnych utworów. Aby nie odgrywać kabaretowych wersji, jak robi to Cronos i nie robić składanki z klasycznego materiału, najzwyczajniej w świecie gramy go szczerze. Nie chcemy robić z tego sposobu na wyciąganie kasy od fanów i niedawanie niczego w zamian. Uznaliśmy, że musimy wrócić do początku, że musimy zacząć od pierwszego singla i podróżować wzdłuż katalogu, aby ożywić go dla fanów, udowodnić naszą pasję i szczerość. Chcę, żeby każdy utwór był możliwy do wykonania na scenie, włącznie z "At War With Satan" [blisko dwudziestominutowa kompozycja z albumu o tym samym tytule], ale jest ich tak wiele, że wykonanie całości zajęłoby kilka dni. Zawsze dodajemy więcej i niczego nie usuwamy, co też jest problemem, ponieważ fani chcą jeszcze więcej i absolutnie niczego nie można usunąć [śmiech]. Może powinniśmy zorganizować czterodniowy festiwal Venom, podczas którego każdego dnia gralibyśmy trzygodzinny set.
Cronos niedawno grał na festiwalu w Wielkiej Brytanii i poinstruował organizatorów, aby nie dopuszczali żadnych byłych członków Venom czy ludzi z naszego otoczenia na backstage lub do strefy VIP.
Niemal wszystkie teksty z okresu tych trzech albumów mają więcej niż trzydzieści lat. Wciąż czujesz, że opisują waszą wizję świata?
Tak. To jest właśnie ich piękno... Jestem realistą... Nie mogę śpiewać czy występować bez pasji. Trzeba wierzyć w to, co się mówi, inaczej jest się fałszywym, nieprawdziwym. Mamy charyzmę, a na scenie jest świetna chemia pomiędzy nami, niemniej utwory muszą być całkowicie adekwatne do naszych poglądów i za każdym razem, gdy je odgrywamy, czujemy jakby był to pierwszy raz. Kiedy śpiewam, czuję, że każdy kawałek tekstu jest prawdziwy i ma znaczenie. Bez tego nie byłbym prawdziwy, a to, co robię nie miałoby sensu. Lemmy był zmęczony odgrywaniem "Ace of Spades", uważał, że napisali wiele lepszych utworów, ale nigdy nie widziałem, żeby wykonywał je jakby nic nie znaczyło, bez stuprocentowego zaangażowania. Widziałem to jednak u innych zespołów i zawsze czuję w takich sytuacjach rozczarowanie.