Death in Rome przerabiało już "Lambadę", Miley Cyrus czy "What is Love" Haddawaya i za każdym razem nadawali tym piosenkom nowego, melancholijnego nastroju. Tym razem wybór padł na "Dirty Diana" Michaela Jacksona, ale nie spodziewajcie się odtworzenia słynnej solówki gitarowej Steve'a Stevensa.
Próbujemy przestać nagrywać covery - przekonują muzycy. - Mamy kilka świetnych demówek z naszymi własnymi utworami, ale za każdym razem, kiedy pracujemy nad nimi w studiu, pojawia się jakiegoś rodzaju demoniczne opętanie i zmusza nas do nagrania kolejnego coveru. Niedługo będziecie mogli zresztą poznać to opętanie na własnej skórze - na przełomie sierpnia i września Death in Rome wystąpi podczas Soundrive Festival 2018 (więcej informacji TUTAJ).