Alternatywna Twierdza (Kłodzko, 2008)
To jedna z dziwniejszych historii, bo kłodzki festiwal nie miał gościć odzianych w ćwieki i szczątki płodów black metalowców, a między innymi nastrojowy czy wręcz romantyczny zespół Diary of Dreams. Jakim cudem dopatrzono się tutaj "satanistycznej ideologii"? Pewnie jeden drugiemu szepnął, że jak mają długi włosy, to wielbią Bafometa i tak to dalej poszło, bez weryfikacji.
Także tym razem zbierano podpisy, ale złożenie petycji w urzędzie miasta nie przyniosło pożądanego efektu. Wówczas ktoś podjął radykalne kroki i przeciął kable energetyczne dostarczające prąd na kłodzką twierdzę. Awarię odkryliśmy w sobotę rano, kilkanaście godzin przed imprezą. Po kilkugodzinnych próbach udało się ją naprawić. Odbyły się nawet próby zespołów. Jednak, kiedy koncert miał się rozpocząć, znowu zgasło światło. Dziwnym trafem energii zabrakło tylko na scenie - opowiadał Wiktor Krokodyl z Kłodzkiego Ośrodka Kultury.
Der Blutharsch and the Infinite Church of the Leading Hand (Kraków, 2016)
Żeby nie było tak jednostronnie, nie tylko prawicowym środowiskom zdarza się występować przeciwko organizacji koncertu. Redaktorzy krakowskiej Gazety Wyborczej nie chcieli w swoim mieście neofolkowego Der Blutharsch and the Infinite Church of the Leading Hand i dopięli swego, choć sytuacja jest znacznie bardziej złożona niż w przypadku wydumanych oskarżeń rzucanych we wcześniej wymienionych przypadkach.
Muzykom zarzucano neofaszystowskie sympatie i były ku temu solidne podstawy. Albin Julius, lider grupy, bronił się jednak słowami: To prawda, że mamy niezbyt chwalebną przeszłość, przynajmniej z waszego punktu widzenia. Jednak przeszło dziesięć lat temu drastycznie zmieniliśmy naszą postawę i wizerunek, nie mamy choćby odrobiny sympatii dla ruchu prawicowego. Prawdę mówiąc, nigdy jej nie mieliśmy. Podkreślamy to, bo chcemy zmienić wasze wyobrażenie o estetyce, prowokacji, artystycznym koncepcie, wolności itd. Proszę was, byście przyswoili te informacje. NIE sympatyzujemy z neofaszyzmem czy faszyzmem, NIE popieramy prawicowych poglądów. Wręcz przeciwnie, nasz perkusista gra w lewicowym zespole (...). Od wielu lat zajmowaliśmy jasne stanowisko w tej kwestii. Poglądy, opinie, a nawet ludzie się zmieniają!
Nie tylko długie włosy
Metal i muzyka o tajemniczym czy ponurym zabarwieniu nie są jedynym, co wzburza polityków i urzędników. W 2014 roku odwołany został koncert Chóru Alexandra Pustovalova, którego stroje - do złudzenia przypominające mundury Armii Czerwonej - nie były mile widziane w Krakowie.
Kolbuszowa nie chciała natomiast Braci Figo Fagot, a protest zainicjował najprawdopodobniej jeden z tamtejszych księży, który wykorzystał trendy XXI wieku i rozesłał internetowy "łańcuszek" o treści: 15 lutego w Miejskim Domu Kultury w Kolbuszowej wystąpią bracia Figo Fagot. Śpiewają piosenki zbereźne, lubieżne, wulgarne i rasistowskie. Poza tym koncert ten przypada na pierwszy piątek Wielkiego Postu, kiedy w kościele Wszystkich Świętych w Kolbuszowej będą odbywać się rekolekcje, a w kościołach sąsiednich Drogi Krzyżowe. I to wszystko w Miejskim Domu Kultury, który ze swej natury powinien promować kulturę, a nie jej zaprzeczenie. Nie możemy pozostać wobec tego obojętni. Piszmy, dzwońmy, wyraźmy nasze zdanie! Miejski Dom Kultury uległ naciskom i do wydarzenia nie doszło.
Rychu Peja nie miał z kolei szczęścia w Olkuszu. Sprzeciw lokalnej społeczności związany był ze wcześniejszym, niesławnym wydarzeniem, podczas którego raper rzucił w stronę piętnastoletniego widza: Ty - kurwa - pedale, jak ja rapowałem - ty dziwko - to ty żeś - kurwa - nawet nie wiedział – kurwa - jak się masz wysrać - kurwa. [...] Wiecie co z nim zrobić, nie? Rozjebać w chuj. […] Wszystko na mój koszt! Koszta faktycznie trzeba było ponieść i to blisko siedemnaście tysięcy złotych w ramach zasądzonej kary za podżeganie do pobicia. Czy do mieszkańców Olkusza można mieć pretensje, że nie chcieli ugościć kogoś takiego? Może jednak w niektórych wypadkach warto sprzeciwić się "wolności artystycznej".
Najmniejsze psy najgłośniej szczekają
Z podobnymi problemami najczęściej borykają się miejskie ośrodki kultury i kluby studenckie zależne od uczelnianych władz, czyli miejsca, w których decyzję o odwołaniu koncertu może podjąć człowiek mający nikłe pojęcie o każdej muzyce, poza tą graną w radiu. Na szczęście mamy w Polsce coraz więcej prywatnych klubów, które nie muszą obawiać się nacisków, ale sytuacja rzeszowskiego Life House'u pokazuje, jak wielka potrafi być determinacja fanatyków zaślepionych swoją niepopartą żadnymi faktami wizją. Przetrwaliśmy jednak Ryszarda Nowaka, przetrwamy i demontowanie wodociągów. Do zobaczenia na trasie Marduk i Merry Christless.
fot. główne Adam Darski