55-46

55. Frameworks - "Smother"

Screamo w najlepszym wydaniu i niech to hasło nie kojarzy się wam ze smutnymi gimnazjalistami w czarnych koszulkach (mam nadzieję, że czytelnicy Soundrive nie miewają tak banalnych skojarzeń). "Smother" to kawał solidnego wrzeszczenia i emocjonalnego rozdzierania w bardzo osobistej otoczce. Doskonała pozycja zarówno na wyciszenie, jak i akompaniament do wybuchu złości.

54. SHXCXCHCXSH - "SsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSs"

Nie mam pojęcia, jak odczytuje się nazwę tego projektu i nigdy nie wiem, czy wystarczająco długo syczę, kiedy wymawiam tytuł jego najnowszego albumu, ale od zawsze miałem słabość do dziwacznego, ponurego oblicza techno w wykonaniu tego szwedzkiego duetu. Okazało się jednak, że na "SsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSsSs" właściwie już nie ma techno, wyparł je ambient wyposażony w mocne bity, od którego równie trudno się wyzwolić.

53. Martyrdöd - "List"

Szwedzi nie zrobili na tym albumie niczego nowego, ale chyba nikt nie oczekiwał od nich więcej niż kolejny, potężny zestaw crustowych hymnów. Niektórzy narzekają na zbyt dużą liczbę gitarowych solówek na "List" oraz zbyt duże odchylenie w kierunku metalu, ale to wciąż stary, dobry Martyrdöd, którego sąsiedzi tak bardzo nienawidzą.

52. Dagir Du - "Uriel Wavv"

Kawał znakomitego downtempo wydanego na różowej kasecie magnetofonowej. Rzadko się zdarza, żeby tak minimalistyczna, spokojna muzyka była aż tak porywająca. Pomysł Dagir Du jest dosyć prosty, ale często to właśnie w prostocie tkwi prawdziwa siła.

51. Klaus Johann Grobe - "Spagat der Liebe"

Po debiucie mocno osadzonym w krautrockowej stylistyce, szwajcarski duet zwrócił się ku bardziej syntetycznym, kojarzącym się z latami 80. brzmieniom. Zmiana nie aż tak drastyczna, jak mogłoby się wydawać, a dla samego Klaus Johann Grobe na pewno korzystna. Szwajcarzy wyraźnie nawiązują do współczesnych trendów, ale w sposób na tyle oryginalny, że trudno porównać ich do jakiejkolwiek kapeli z mainstreamu.

50. The Third Sound - "Gospels Of Degeneration"

Jedna z najciekawszych kapel tegorocznego SpaceFestu, a przy okazji także jedna z najgłośniejszych. Na "Gospels Of Degeneration" krzyżują się mocno przesterowane riffy z chwytliwymi melodiami, islandzki chłód (skąd The Third Sound pochodzi) oraz niemiecki krautrock (gdzie obecnie rezyduje).

49. Philipp Münch - "Elysium"

Ars Moriendi, Cell Auto Mata, Synapscape - każdy z dotychczasowych projektów Philippa Müncha ma grono oddanych fanów na scenie dark independent, ale to albumy wydawane pod własnym nazwiskiem są najbardziej zaskakujące i nieoczywiste. "Elysium" to materiał minimalistyczny, momentami kojarzący się z najwcześniejszymi industrialowymi nagraniami, ale dzięki współczesnej produkcji ma bardzo mocne, taneczne brzmienie.

48. Nick Waterhouse - "Never Twice"

Kiedy pierwszy raz usłyszałem "Dead Room" z wydanego dwa lata temu "Holly", nie miałem najmniejszy wątpliwości, że nie tylko psychodeliczny rock lat 60. i synthpop lat 80. wciąż żyją, prawdziwy rock'n'roll również ma się dobrze, a Nick Waterhouse jest jego czołowym przedstawicielem. Na "Never Twice" dostajemy kolejny zestaw przebojów, które choć do bólu przewidywalne, potrafią pochłonąć bez reszty.

47. Alaric - "End Of Mirrors"

Chłodne, post-punkowe zawodzenie w ślamazarnym tempie, czego chyba nikt by się nie spodziewał po między innymi perkusiście UK Subs.

46. Bölzer - "Hero"

Debiut Bölzer to kolejny, surowy, black metalowy album z wielu, jakie w ostatnich latach zyskują ogromną popularność (w Polsce głównie za sprawą Furii oraz Mgły). Szwajcarzy nie wymyślili niczego nowego, ale przecież w tym gatunku chodzi przede wszystkim o to, żeby niczego nowego nie wymyślać.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce