B
Belgrado - "Obraz"
To jeden z moich ulubionych albumów 2016 roku, ale przyznam, że dopuściłem się tutaj drobnego oszustwa. Wprawdzie teksty są w języku polskim, a przed mikrofonem stoi Patrycja Proniewska, niemniej reszta grupy pochodzi z Hiszpanii, a na koncertach łatwiej złapać ich w Meksyku czy w Brazylii niż nad Wisłą. Szkoda, choć z drugiej strony duma rozpiera, gdy charakterystyczna, rodzima zimna fala rozlewa się na inne kraje.
Beneficjenci Splendoru - "Sellfie"
Drugi i ostatni przypadek rapowanego albumu na tej liście (tak, słyszałem PRO8L3M i z premedytacją pominąłem). Na "Sellfie" doszło do rzadkiej sytuacji połączenia świetnych tekstów, które sprawdzają się także na papierze z prostymi, lecz nie prostackimi bitami.
Better Person - "It's Only You"
Długo zastanawiałem się, skąd znam Adama Byczkowskiego, aż wreszcie oświeciło mnie - to ten sam człowiek, który nosił puchatą czapę i grał na gitarze w sopockim Kyst. Nie szukajcie jednak freak folkowych naleciałości w Better Person. Tutaj wyraźnie czuć zapach VHSów i nostalgię, nad którymi góruję przebojowe melodie.
Bionulor - "Stary Pisarz"
Egzotyczne podróże Williama S. Burroughsa odnalazły swoją muzyczną adaptację, w której pojawiają się marokańskie, często przetworzone rytmy oraz ambientowe przestrzenie. To śmiałe wyzwanie mogło okazać się pretensjonalną klapą, jednak efekt potrafi porwać w nie mniejszym stopniu niż "Nagi Lunch".
Blindead - "Ascension"
Żaden polski zespół nie zmienia oblicz równie często, pozostając przy tym spójnym tworem od samego początku swojej działalności. Blindead nieomal rozpadło się, nagrywając "Ascension", ale na szczęście przetrwali, a nawet zdobyli nagrodę za album roku podczas Doków 2016. Bez nich polska scena muzyczna stałaby się znacznie bardziej uboga.
Burninghole - "Cøaxial"
Jest na tej liście kilka albumów, które przez większość mediów zostały boleśnie pominięte, ale brak "Cøaxial" w jakimkolwiek rocznym zestawieniu jest chyba najbardziej zaskakujący. Paweł Plotta - niegdyś muzyk rockowego California Stories Uncovered - samodzielnie stworzył senny, tajemniczy album, od którego trudno się oderwać. To dzieło czerpiące z wielu gatunków, ale wykorzystujące je na potrzeby całkowicie autorskiej wizji.
By The Spirits - "By The Spirits"
Człowiek z gitarą akustyczną zawsze wzbudza u mnie lęk przed usłyszeniem harcerskiej wersji piosenek Dżemu, ale w wypadku By The Spirits nie można się bardziej pomylić. Głównymi inspiracjami są tutaj między innymi Coil czy Death in June, co wyraźnie słychać, choć w bardzo uproszczonej, minimalistycznej wersji neofolku.