Blackberry Hill - "If You'd Grow Old With Me" (wydanie własne)
Ze wszystkich ubiegłorocznych albumów, które nie otrzymały zasłużonej uwagi (a trochę ich było) "If You'd Grow Old With Me" szkoda mi najbardziej. Nic nie pasuje lepiej do określenia tego przygnębiającego indie folku od słowa "piękny", przy całej jego banalności. Głos, pianino i wiolonczela - tylko tyle wystarczyło, by stworzyć poruszający materiał. Jeżeli jesteście fanami śląskiego Lor, koniecznie musicie poznać także Blackberry Hill.
Blaze of Perdition - "Conscious Darkness" (Agonia)
W 2017 roku popularność black metalu poza gronem oddanych fanów gatunku wyraźnie zmalała, ale dla samych muzyków nigdy nie miało to większego znaczenia. Stratni są wyłącznie sezonowi pasjonaci, bo Blaze of Perdition nagrało znakomity materiał, zdecydowanie najlepszy w swoim dorobku i jeden z ciekawszych, jakimi rodzima scena może się pochwalić.
Bluszcz - "Junior" (Brennnessel)
Chyba żadne inne pokolenie nie było tak sentymentalne, jak dzisiejsi trzydziestolatkowie. Piszę to jako jeden z nich, a przy okazji posiadacz ponad tysiąca taśm VHS, komiksów TM-Semic i szeregu winyli wydanych nakładem Poltonu. Sentyment nie zawsze musi się jednak objawiać zbieractwem, niektórzy tworzą na jego bazie nowe wartości i kimś takim są członkowie duetu Bluszcz. Ich podróż w przeszłość jest natomiast szczególnie bliska, bo nie przefiltrowana przez amerykańską popkulturę, a raczej naznaczona PRL-owską rządzą dostępu do niej.
Braineäter - "Braineäter" (Trująca Fala)
Jest metalowy umlaut, ale metalu, ani nawet Motörhead nie ma. Dostajemy natomiast hardcore w dość klasycznym, okazjonalnie skręcającym w kierunku thrashcore'u wydaniu. Perkusyjne blasty, skandowanie, wściekłość i bunt to główne składniki Braineäter, a wszystko opakowane w groove, który nie pozwala usiedzieć na miejscu w trakcie odsłuchiwania.
Chryste Panie - "Chryste Panie" (Plaża Zachodnia)
Plaża Zachodnia to jedno z najciekawszych wydawnictw 2017 roku, a "Chryste Panie" to jeden z dowodów na tę tezę. Mnóstwo tu rytualnych, bynajmniej nie chrześcijańskich, a raczej plemiennych brzmień z pogranicza krautrocka i free jazzu, co musi oznaczać eksperyment, ale nie jest to eksperyment totalny, pozbawiony zdatnych do zanucenia rytmów.
Concept of Thrill - "Arranged Reality" (Tsunami) i "Plaga" (Reaktivate)
Pawłowi Zawadzkiemu jeszcze nigdy nie powinęła się noga. Każdy materiał, pod jakim się podpisuje zachwyca ponurą atmosferą i potężnymi uderzeniami basu. W pewnym sensie to podobne granie do twórczości Chryste Panie, bo też plemienne, ale tym razem w wykonaniu plemienia techno.
Controlled Collapse - "Post-Traumatic Stress Disorder" (Alchera Visions)
Jest coś frustrującego w tym, że tak wielu dziennikarzy, organizatorów czy po prostu słuchaczy otwiera się na wszelakie gatunki muzyczne, słucha na przemian jazzu, black metalu i ambientu, a gatunki wspólnie określane jako dark independent (EBM, aggrotech, futurepop) wciąż pozostają wykluczone. Jasne, to świat niełatwy do przeniknięcia, ale słuchając takich albumów, jak "Post-Traumatic Stress Disorder", mam wrażenie, że ich ogromny potencjał ginie przez zupełnie niepotrzebne podziały. Oczywiście wyraźnie słychać w twórczości Controlled Collapse fascynację Combichrist z okresu dominacji syntezatorów nad gitarami, ale o kopiowaniu nie ma mowy. Niewiele równie udanych krążków tego nurtu ukazało się nad Wisłą.
d0m - "estic" (wydanie własne)
Nowe przedsięwzięcie Spaso z Kanału Audytywnego, w którym pojawiają się także jego inni członkowie - wokalistka Natalia Grosiak oraz kontrabasista Ju Ghana. Wiem, że mogę się niektórym narazić, ale dla mnie jest to bez porównania ciekawsze oblicze, pełne nieoczywistych dźwięków i spójnego, refleksyjnego nastroju.
Dalekie - "Futurama" (wydanie własne)
Marcin Szulc na poważnie zajął się muzyką dzięki Trentowi Reznorowi, który pewnego dnia wpadł na świetny pomysł udostępnienia części utworów w wersjach umożliwiających tworzenie remiksów. To był początek, a z niego wyłoniły się utwory autorskie, równie ponure, ale dalekie od industrialnego rocka spod znaku Nine Inch Nails. Debiutancka EPka to ich krótki, lecz reprezentatywny zbiór.
Daniel Toledo Trio & Pianohooligan - "Atrium" (For Tune)
Wbrew nazwie, tego albumu nie zarejestrowało czterech muzyków. Prawdopodobnie uznano, że Piotr Orzechowski to na tyle rozpoznawalna postać, że musi pojawić się na okładce, ale faktycznie jest członkiem tria, na czele którego stoi ekwadorski kontrabasista. Z drugiej strony słuchając albumu, można by się pomylić, bo to właśnie Pianohooligan bryluje na froncie i chociaż dzisiaj w cenie jest przede wszystkim free jazz, warto się zatrzymać, odpocząć od tych wszystkich iteracji, gatunkowych hybryd i innych szalonych pomysłów, a zamiast nich, wsłuchać się w piękne kompozycje w bardziej oczywistym, lecz wcale nie gorszym wydaniu.
Death Crusade - "Rakieta /// Bomba" (wydanie własne)
Niech przeklęty będzie ten kraj, niech przeklęta będzie jego władza - słowami zaczerpniętymi z popularnego filmiku krążącego w sieci rozpoczyna się debiutancki materiał trójmiejskiego Death Crusade i jest to pewnego rodzaju deklaracja wiary (czy raczej niewiary) oraz buntu, jaki od zawsze był immanentną cechą crustu. Idealne wydawnictwo na ciężkie czasy.
Dick4Dick - "Dick4Dick is a Woo!Man" (Mystic)
Gdyby niniejsze zestawienie było podzielona na kategorie i miejsca w rankingu, "Dick4Dick is a Woo!Man" zwyciężyłoby jako Najbardziej Taneczny Album 2017 roku. Panowie skupili się na podkładach, do głosu dopuścili gościnnie śpiewające panie, a efektem jest bezkonkurencyjny krążek w całym dorobku Dick4Dick.