Nie ma klucza gatunkowego, nie ma rankingu, bo nie sposób stwierdzić, czy industrialne Controlled Collapse jest gorsze od reinterpretacji utworów Krzysztofa Komedy w wykonaniu EABS. Druga i trzecia część listy już wkrótce.
1988 - "Gruda" (Latarnia)
W ubiegłym roku obydwaj członkowie Synów nagrali solowe albumy i obydwa okazały się wyśmienite. Przemysław Jankowiak (vel 1988) postawił na nastój, średnie tempo, niepokojące, syntetyczne odgłosy i mrok kojarzący się z niezależnym, arthouse'owym horrorem. Gościnnych wokalistów brak, chwytliwych rytmów także, nie szukajcie tu drugiego "Orientu", to kompletnie inna przestrzeń muzyczna.
30 Kilo Słońca - "Zamach" (Plaża Zachodnia)
Słońce waży 1,9891 razy 1030 kilograma. Trudno wyobrazić sobie ten ciężar, znamy już natomiast dokładną wartość trzydziestu kilogramów Słońca i to wartość muzyczną. Kołobrzeska grupa nienawidzi regularności, nienawidzi etykiet i nienawidzi nudy, na swoim drugim albumie występuje przeciwko nim wszystkim i zwyciężą w przedziwnym miszmaszu gatunkowym, który zdecydowanie nie pochodzi z tej planety.
80tribe - "Futuretro" (704958)
Moda na lata 80. jeszcze trwa, choć już na horyzoncie pojawia się późniejsza dekada i jej eurodance'owa tandeta. Póki co cieszmy się jednak z "Kung Fury", "Strangeer Things", coraz to lepszych retro-gier komputerowych i z 80tribe. Niektórzy mogą pukać się w czoło, pytać: Jak można było dodać coś takiego, a pominąć Hańbę!? i nie mam żadnej innej odpowiedzi, poza subiektywnym przekonaniem, że te syntezatorowe dźwięki nie są bez wartości i że nie jest to jedynie wartość sentymentalna.
Algorhythm - "Mandala" (Alpaka)
Były takie czasy, kiedy akademicki jazz kojarzył się z odtwórczością czy wręcz z chałturzeniem, ale czasy te - przynajmniej w Gdańsku - minęły bezpowrotnie. Prężne środowisko młodych muzyków z dyplomem (lub w trakcie jego uzyskiwania) nagrywa coraz to lepsze krążki i dociera nimi coraz dalej, poza granice Polski. Algorhythm jest tego przykładem, a jego drugi krążek kipi od energii i pomysłów.
Almost Famous - "Almost Famous" (Begin Again)
Niewiele będzie w tym podsumowaniu hip-hopu. Niewiele, bo jego mainstreamowe oblicze (w każdym wydaniu) zupełnie do mnie nie trafia, a podziemie zazwyczaj zapatruje się w nie jak w święty obrazek. Wspólne przedsięwzięcie Bonsona, Laikike1 i Soulpete (a w większości utworów także DJ-a Eproma) jest jednak wyjątkiem, od oldschoolowych bitów po wypluwane na nich teksty. Nie ma tu o paleniu hajsem w pozłacanym piecu, nie ma też o "arabskich nocach" w wizji turysty, któremu wydaje się, że o obcym kraju wie więcej niż tubylcy (pucharek za najgorszy tekst 2017 roku).
Also With Razors - "Nothing Will Be as it Seems" (wydanie własne)
Pamiętacie California Stories Uncovered? Zespół, który swojego czasu był w czołówce młodej fali indie rocka z Polski? Jego współtwórca, Paweł Plotta, gra teraz zupełnie inaczej. W Also With Razors dominują wpływy hardcore'owe spod znaku na przykład Trap Them, a więc także odczuwalna domieszka black metalowej surowości. Na debiutancki album trzeba było czekać cztery lata, ale cierpliwość popłaciła.
Anima Damnata - "Nefarious Seed Grows to Bring Forth Supremacy of the Beast" (Godz ov War)
Muzycy Anima Damnata współpracowali z takimi kapelami, jak Witchmaster, Hell-Born, Infernal War czy Azarath, a ich wspólny projekt ma już ponad dwadzieścia lat. Dlaczego wciąż funkcjonują w tak głębokim podziemiu? Prawdopodobnie z własnego wyboru, niemniej ich najnowsze wydawnictwo powinno trafić do podręczników historii współczesnej muzyki jako wzorcowy przykład łączenia death metalu z black metalem. Niewielu ta sztuka udaje się z tak dużą klasą, naturalnością i pomysłowością.
Anna Patrini - "Garage Piano" oraz "Iris" (wydanie własne)
Dwa albumy tej samej artystki, choć trudno byłoby to stwierdzić bez uprzedniej informacji. Połowa nieistniejącego już duetu Skinny Patrini na "Iris" zachowuje przynajmniej szczątkowe bity przypominające jej wcześniejszą twórczość, ale na "Garage Piano" oddala się w kierunku dziwacznych eksperymentów przywodzących na myśl twórczość Diamandy Galás. Patrini idealnie sprawdziłaby się na scenie Roadhouse, fikcyjnego klubu, który pojawiał się w niemal każdym odcinki trzeciego sezonu "Twin Peaks".
Aporia - "Rottumeroog" (DIY Koło/Hidden Beauty/Extinction/Black Wednesday)
Nowa Aporia brzmi niemal tak samo, jak Aporia sprzed dziesięciu lat, ale to dobrze, bo Tczewianie już wtedy byli jedną z najciekawszych polskich grup z okolic emo-hardcore'u. Oczywiście dostajemy potężną dawkę zaangażowanych tekstów, a największe wrażenie robi "Wiadomość z kraju miłosierdzia" stworzona na bazie internetowych, okrutnych i bezwzględnych wypowiedzi.
Arkadiusz Entropia - "Superposition" (BDTA)
Ostatnie wydawnictwo w katalogu BDTA. Ostatnie nie w znaczeniu "najnowsze", lecz zamykające działalność wydawnictwa. W odróżnieniu od ubiegłorocznego "Light Cones" jest tu zauważalnie więcej rytmów i zdecydowanie więcej basu, niemniej to wciąż elektronika w wydaniu eksperymentalnym i znakomite pożegnanie z Biedotą.
Bastarda - "Promitat Eterno" (Lado ABC)
Piotr z Grudziądza to postać, jakie Hollywood uwielbia... a przynajmniej uwielbiało, dopóki priorytetem nie stało się tworzenie popkulturowych uniwersów. Zmarł w XV wieku, ale jego twórczość (a właściwie osoba autora) nie była znana aż do 1975 roku i niemal natychmiast zyskała ogromną, środowiskową popularność. Kolejne utwory znajdowane są po dziś dzień i kolejni artyści przedstawiają ich interpretacje, a "Promitat Eterno" w swoim nastroju i nieprecyzyjnym wyizolowaniu muzyki z akustycznego otoczenia (nieraz można usłyszeć oddech czy szarpnięcie za struny) prezentuje się jako wyjątkowo udany hołd.