Beach Fossils (USA)
W 2013 roku album "Clash the Truth" wspiął się na czterdzieste miejsce notowań Independent Albums, ale wbrew prognozom, trio nie poszło za ciosem i wyraźnie obniżyło swoją aktywność. Przypomnieli o sobie w 2016 roku za sprawą serialu "Vinyl" stworzonego przez Martina Scorsese oraz Micka Jaggera. Lee Renaldo (muzyk Sonic Youth) kompletował wówczas fikcyjną grupę The Nasty Bits na potrzeby fabuły i zamiast angażować aktorów, których trzeba byłoby uczyć scenicznego obycia, zwrócił się właśnie do Beach Fossils. Wprawdzie liderem tymczasowo został James Jagger (syn Micka), a od zespołu wymagano raczej koncertowych szaleństw niż faktycznej gry na instrumentach, jednak nazwa brooklyńskiej grupy ponownie była na ustach wszystkich fanów muzyki alternatywnej.
2 czerwca 2017 wreszcie doczekaliśmy się premierowego materiału. Album "Somersault" zachwycił krytyków - według serwisu Pitchfork Dustin Payseur (lider Beach Fossils) opublikował na nim jedne ze swoich najlepszych kompozycji, z kolei w recenzji The Line of Best Fit podkreślano dojrzałość kompozycji przy niezmiennie delikatnym, "sypialnianym" nastroju. Niemal każdy zgodnie podkreśla, że to jak dotąd najlepsze wydawnictwo grupy.
Nadia Rose (UK)
Trzy lata temu Nadia Rose trudziła się przyjmowaniem zakładów w jednym z punktów w południowym Londynie, ale pewnego dnia powiedziała: "Dosyć" i postawiła wszystko na jedną kartę - zrealizowanie życiowego marzenia o tworzeniu muzyki. Ruch nie aż tak absurdalny, jak mogłoby się wydawać. Rose miała właściwe wzorce rodzinne, chwilę wcześniej w bardzo podobny sposób sukces osiągnął jej kuzyn Stormzy, dzisiaj czołowa postać grime'u.
"Musicie tego posłuchać, ale upewnijcie się, że w pobliżu jest gaśnica - ten album bez dwóch zdań dorównuje swojej nazwie" - można przeczytać w recenzji debiutanckiego "Highly Flammable" na portalu Exclaim!. Kolejne sukcesy spadły na Rose bardzo szybko, zarejestrowała przebojowe "Crank It (Woah!)" z duetem Kideko & George Kwali współpracującym z niemal legendarnym Ministry of Sound, a ostatnio wystąpiła wraz z Carą Delevingne (aktorką znaną z między innymi "Suicide Squad" czy "Valerian i miasto tysiąca planet") w reklamie kosmetyków Rimmel London. Wiele wskazuje więc na to, że koncert podczas Soundrive Festival może być jedną z ostatnich okazji, aby zobaczyć Nadię Rosę na żywo w tak kameralnej przestrzeni.
AJ Tracey (UK)
Dzisiaj chyba żaden inny gatunek muzyczny nie kojarzy się z Londynem tak bardzo, jak grime. Są w nim elementy hip-hopu, rave'u, a nawet garażowego, rockowego grania, czyli wszystkiego, czym od lat 70. stolica Anglii nieustannie się żywi. Także na tej młodej scenie musiało jednak dojść do zmiany pokoleniowej, a jednym z jej najciekawszych głosów jest dwudziestotrzyletni AJ Tracey. Kariera producenta szybko nabrała rozpędu także za oceanem, zwłaszcza dzięki remiksowi utworu "Be Somebody" Clams Casino, przy którym współpracował z A$AP Rockym.
Tracey pochodzi z muzycznej rodziny, pierwsze utwory pisał już w wieku sześciu lat, a jego wczesnymi inspiracjami byli raper Nas oraz... Linkin Park. W 2017 ukaże się jego debiutancki album, a on sam podkreśla, ze to, co dotąd usłyszeliśmy jest "najniżej zawieszoną poprzeczką. Wszystko następne będzie tylko lepsze".
Nite Jewel (USA)
Najnowszy album Ramony Gonzalez, znanej lepiej jako Nite Jewel, to piękny ukłon w kierunku muzyki lat 90., a najsilniejszą inspiracją są tu czołowe przedstawicielki amerykańskiego R'n'B z tamtego okresu, na przykład Janet Jackson czy Aaliyah. "Real High" to drugi album Gonzalez w ciągu ostatnich dwóch lat, ale głód artystki jest zrozumiały - wcześniej przez cztery lata wojna z dawną wytwórnią uniemożliwiała jej publikowanie nowych utworów, których nieustannie przybywało i jeżeli wierzyć zapowiedziom, starczy ich jeszcze na dwa kolejne krążki.
Czwarty album Nite Jewel zaraz po premierze został uznany za najciekawszy w jej dorobku przez portale Pitchfork, Drowned in Sound, Mixmag i wiele innych. Magazyn Paste podniósł nawet w kontekście "Real High" temat różnic między muzyką alternatywną a mainstreamem, które coraz częściej nie mają nic wspólnego z samym brzmieniem, a więcej z pozamuzyczną otoczką. Jedno jest pewne, gdyby Gonzalez tworzyła dwadzieścia lat temu, słuchałby jej cały świat.