S-T

Spaceslug - "Memorial"

Spaceslug to jedna z najciekawszych nazw na polskiej scenie około stonerowej, co jest wynikiem tego, że zespół nie ma żadnych oporów przed opuszczaniem bezpiecznej szuflady i właśnie to zostało najmocniej zaakcentowane na "Memorial". Album Spaceslug z ubiegłego roku to przede wszystkim powolne, potraktowane przesterem riffy, które brzmią jak głazy zrzucane na głowę, ale kapela nie ogranicza się do nich. W zanadrzu ma wycieczki w inne terytoria - czasami ich muzyka przybiera formę bliską zimnej fali, czasami post-rocka, a niekiedy nawet grunge'u.

Spoiwo - "Martial Hearts"

Spoiwo to jeden z tych zespołów, które nagrywają rzadko, ale jak już coś nagrają, to trudno pozbyć się wrażenia, że warto było czekać. "Martial Hearts" jest dopiero drugim albumem trójmiejskiego zespołu, wydanym po sześciu latach od debiutu i chociaż nadal ma to charakterystyczne, "filmowe" brzmienie, wytwarza je przy użyciu nowych narzędzi (w tym głosu). W kategorii "album o największym ładunku emocjonalnym 2021 roku" musiałby trafić na podium.

Sporo Wody - "Orange is a Snack"

Gdyby woda miała symbolizować zasoby twórcze Huberta Kurkiewicza, byłoby jej naprawdę sporo. Nie dość, że występuje pod własnym nazwiskiem i w niedawnym czasie z solowego projektu przekształcił się w pełnoprawny zespół; nie dość, że założył międzynarodowy duet Chair; to jeszcze odbił w całkowicie innym kierunku, debiutując z przedsięwzięciem z pogranicza ambientu i drone'u. Muzyka z "Orange is a Snack" sprawia wrażenie, jakby chciała nas ukołysać do snu, ale nigdy nie pozwala w pełni odpłynąć do krainy marzeń. Zamiast tego podtrzymuje świadomość w dziwacznym limbo pomiędzy stanami świadomości, ale jest w tym coś na tyle przyjaznego, że wcale nie chce się tej strefy przejściowej opuszczać.

The Stubs - "Make The Stubs Dead Again"

Gotowi na rocka? Jeżeli tak, to dobrze, bo w 2021 roku trumnę opuścili jedni z jego najlepszych przedstawicieli - The Stubs. Okazało się, że cztery lata nieobecności tych warszawskich luzaków nie stępiły ich ostrza, bo "Make The Stubs Dead Again" ani na krok nie ustępuje poziomem od "Social Death by Rock'n'Roll" czy "Second Suicide". EP-ka po brzegi wypełnia barowo-garażowy rock'n'roll stworzony z myślą o koncertowaniu, gdzie główną oś stanowią riffy mocy, a wybitnie imprezowe piosenki mają w sobie także odrobinę brudnego punk rocka.

Syndrom Paryski - "Małe pokoje w dużym mieście"

O rozczarowaniu rzeczywistością śpiewa się nie od dzisiaj, ale nie można mieć pretensji do zespołów o to, że wciąż podejmują ten sam temat, a raczej do rzeczywistości o to, że nieustannie brnie w kierunku, który nie pozwala na pisanie tekstów w innym tonie. Teksty to zresztą największy atut Syndromu Paryskiego, który potrafi o codzienności pisać nie tylko tak, że łatwo w tych wersach odnaleźć siebie, ale w dodatku tak, że można poczuć pokrzepienie i odrobinę otuchy.

Szczyl - "Polska Floryda"

Debiut Szczyla prędzej można zestawić z klasykami z lat 80. niż ze współczesnym trapem, a jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że ten dwudziestojednolatek z Trójmiasta spogląda wyłącznie w przyszłość, potrafi wpleść w swoje brzmienie elementy post-punka albo gitarową solówkę i w dodatku zapowiada, że dopiero się rozkręca, a z bogatego dorobku muzyki zamierza czerpać pełnymi garściami. Jeżeli "Polska Floryda" to tylko przedsmak, okazuje się wyjątkowo syta.

Teufelsberg - "Uncomfortably Close"

Olga Anna Markowska i Wojciech Wilk niby parają się muzyką, a jednak rezultat ich starań równie wiele ma wspólnego z obrazem, tyle że zamiast stałym i namalowanym na płótnie, całkowicie subiektywnym i materializującym się jedynie w wyobraźni odbiorcy. To oczywiście ambient, ale wystrzegający się banału, nagrywany przy użyciu cytry oraz analogowego syntezatora, dzięki czemu ma cieplejsze, niemal akustyczne brzmienie.

Thekayetan - "Dla nas dom"

Po pierwszym przesłuchaniu debiutanckiego albumu Kajetana Kopali można ze zgrozą stwierdzić, że to przecież patenty z popu i dance'u czy nawet eurodance'u z końcówki ubiegłego stulecia. Po drugim przesłuchaniu pierwotne wrażenie zostaje potwierdzone, ale zgroza znika, bo na "Dla nas dom" odsączono esencję popularnej muzyki tamtych czasów, wyselekcjonowano wyłącznie najciekawsze rozwiązania, a w dodatku zestawiono z autorskimi pomysłami i uwspółcześnioną produkcją, co skutecznie uniemożliwia doklejenia do brzmienia Thekayetana etykiety "retro".

Thy Worshiper - "Bajki o staruchu"

Po premierze "Klechd" w 2016 roku o Thy Worshiper zrobiło się głośno. Na albumie sprzed sześciu lat ten osobliwy kolektyw wytworzył własną niszę w przepastnym świecie polskiego black metalu, co przecież nie jest takie proste. Ich niepokój - wytworzony dzięki przepychankom etnicznego folku z black metalem w klasycznej formule - zapewnił status jednego z bardziej intrygujących tworów nadwiślańskiej sceny, a "Bajki o staruchu" potwierdzają dobrą formę kapeli. Nie znajdziecie tutaj niczego przyswajalnego, bo krążkiem rządzą trans, mrok i przede wszystkim masa niedopowiedzeń, które zamiast odpychać wciągają do tego świata jak bagno.

Tomasz Mreńca - "Echo"

W ubiegłych latach nigdy nie zdarzyło się, żeby do naszego podsumowania trafiło aż tak wiele albumów z muzyką zahaczającą o ambient, chociażby dlatego, że ten nurt sam w sobie stał się dosyć powtarzalny i zachowawczy. Na szczęście jednak znalazły się osoby, które postanowiły nadać mu nieco inny kierunek, ale w przypadku Tomasza Mreńcy nie można mówić o przełomie - konsekwentnie, od lat pokazuje jak unikać gatunkowych pułapek, a "Echo" to kolejny przykład na to, że podobnie jak pejzaże mogą być przeróżne, tak i pejzażowa muzyka jest w stanie kreować nieskończenie wiele obrazów.

Tonfa - "Klątwa"

Tonfa na scenie to potęga. Jej koncerty są sprawiedliwe - miażdżą każdego, nie ważne, czy hip-hop jest mu bliski, czy daleki. Uchwycenie tak niszczycielskiej siły w studiu mogłoby się jednak okazać wyzwaniem nadludzkim, ale jeżeli będziecie słuchać "Klątwy" odpowiednio głośno, to doświadczycie dość wiernego odwzorowania immanentnych dla zespołu cech - dudnienia basu, leftfieldowych odlotów, szczypty mroku i monotonnego, ale hipnotyzującego, a nie nudzącego flow.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce