Obraz artykułu Polska 2021 Top 100 (część pierwsza)

Polska 2021 Top 100 (część pierwsza)

 

Sto albumów, EP-ek, mixtape'ów i innych wydawnictw - tak wygląda nasze trzyczęściowe podsumowanie polskiej muzyki minionego roku i ponownie celujemy przede wszystkim w muzykę niszową, spoza mainstreamu, często przeoczoną. Dlatego nie znajdziecie tutaj świetnego "Ave Maria" Marii Peszek czy ostatniego albumu Tymka, ale ekwiwalent powinien was zadowolić. Kolejność alfabetyczna.

A-C

Aporia - "Strefy graniczne"

Nie można podsumować czegoś, co się jeszcze nawet nie skończyło, a nowy album Aporii jest tego najlepszym przykładem. "Strefy graniczne" ukazały się 10 grudnia, w samym środku limbo, które nie pozwala na obecność ani w podsumowaniach mijającego roku, ani nadchodzącego, a szkoda, bo to ważny, poruszający album doskonale odzwierciedlający życie we współczesnej Polsce. Gdyby obowiązywał spis muzycznych lektur, powinien do niego trafić - tczewsko-gdańska ekipa łączy emo/screamo z naleciałościami z lat 90. (a momentami nawet z post-metal, jak w znakomitym "Po jedenaste") z dosadną lekcją człowieczeństwa ujętą w kipiących od emocji tekstach.

Artykuły Rolne - "Porno"
Okładka może wzbudzać skojarzenia z yacht rockiem, ale nic bardziej mylnego - krakowski zespół nie gra ani ładnie, ani przyjemnie, a i tak trudno oderwać od nich poranione od sprzężeń gitary uszy. Z jednej strony odpychają połamanym noisem, którego nie powstydziłyby się Love 666 czy Godheadsilo, z drugiej przyciągają punkową energią i skrawkami chwytliwych melodii. Jedyne, o co można mieć żal to status albumu - "Porno" jest pożegnaniem z Artykułami Rolnymi, a po takim wydawnictwie chciałoby się więcej.

Asthma - "Manifest"

Dość tych pierdolonych kłamstw, koniec cierpliwości, marsz ku wolności (Co wy kurwa wiecie o aborcji?) - to tylko jeden z niezliczonych wersów z "Manifestu", które przypominają, że hip-hop u źródeł był muzyką społecznie zaangażowaną, reagującą na bieżące wydarzenia. Takie albumy zdarzają się coraz rzadziej i może dzięki temu działają ze zdwojoną siłą, ale Asthma nie popada w banał i nie wykrzykuje gniewnych zwrotek jedna za drugą na zasadzie odczytu akademickiego wykładu. Młody utrzymuje beaty w średnim tempie, przyprawia je odrobiną mroku, a w rezultacie każde jedno słowo rezonuje z mocą, która nie pozwala na pobłażliwe traktowanie wyrazistego przekazu.

Atlvnta - "Atlvnta"

Pomysł na Lilly Hates Roses wyczerpał się, ale Kasia Golomska i Kamil Durski nie zamierzali porzucać muzyki - pod szyldem Atlvnta obrali kierunek na bardziej elektroniczne rejony i okazało się, że pod tą postacią nie utracili ani odrobiny animuszu, a gdybyśmy mieli wytypować indiepopowy przebój roku, "Umrzesz tak jak ja" byłoby jednym z najmocniejszych kandydatów. O takim nowym początku może pomarzyć niejeden zespół.

Atrocious Filth - "OVV"

Do niedawna nazwa Atrocious Filth była znana tylko tym osobom, które na początku lat 90. oddawały się podróżom w najodleglejsze kręgi wtajemniczenia rodzimej sceny metalowej. Zespół założony przez drugą najważniejsza osobę w Vader, Krzysztofa "Doca" Raczkowskiego, zainspirowała przede wszystkim twórczość Swans, ale jego działalność nigdy nie miała regularnego charakteru. Ubiegłoroczny powrót okazał się podwójnym zaskoczeniem - po pierwsze niewiele osób spodziewało się akurat tej reaktywacji, po drugie nikt nie mógł sobie nawet wymarzyć, że rezultat będzie tak bardzo świeży, odważny i pochłaniający.

Barto Katt - "Yuppie"
W 2020 roku na "Sztucznych kwiatach" (jeszcze pod szyldem Barto'cut 12) poprzeczka została zawieszona tak wysoko, że przeskoczenie nad nią zdawało się nadludzkim wyzwaniem, ale słuchając "Yuppie", trudno nie odnieść wrażenia, że Barto wcale nie musiał prężyć muskułów i z łatwością wysmażył bogaty w stylistyczne nawiązania i odloty album. Podobnie można opisać debiutanckie wydawnictwa Szczyla czy Zdechłego Osy, gdzie pojawiają się elementy punk rocka albo post-punku, ale "Yuppie" cechuje kompleksowe podejście - to nie są smaczki, to ponad sześćdziesiąt minut odbijania się ze skrajności w skrajność przy jednoczesnym zachowaniu spójności.

Bartuś419 - "Wszystko przychodzi do cierpliwych"

W Polsce rapuje się już tak różnorodnie, że w jednym zestawieniu można wpisać obok siebie trzech artystów parających się tym zajęciem i z trudem odnajdywać łączące ich punkty wspólne. Przed chwilą było o mocno zakorzenionej między innymi w brytyjskich brzmieniach muzyce Barto Katta, za chwilę będzie o bliższym "starej szkoły" Belmondziaku, a tymczasem Bartuś419 tworzy muzykę, której nie sposób przypisać jakąkolwiek etykietę, niemożliwą do podsumowania nawet luźnym skojarzeniem. Na "Wszystko przychodzi do cierpliwych" na pewno jest rap, od strony flow może nawet nieszczególnie oryginalny, ale w połączeniu z zaskakującymi, awangardowymi podkładami powstał projekt absolutnie wyjątkowy, dodatkowo mamiący odrobiną intrygującego mroku.

Belmondawg - "Hustle As Usual"

Ostatnie lata były pełne zawirowań w zawodowo-prywatnych zakamarkach życia Belmondziaka. Wbrew słowom "Mordo, jak tam zdrowie", latał upaprany prochem, zaliczył skandal obyczajowy, byli koledzy z Mobbyn przysięgli mu wybicie zębów i chyba to wszystko go przytłoczyło. Na szczęście “Hustle As Usual” jest powrotem Młodego G w wielkim stylu, a składające się na ten materiał tracki ukazują go w świetnej formie. Są luzackie beaty wyraźnie nawiązujące do amerykańskiego oldschoolu i błyskotliwo-zabawne wersy tętniące od kulturowych odniesień oraz internetowych virali. Belmondawg znów podbił poziom rap-gry, nawet się o to nie starając.

Błoto - "Kwasy i zasady"

Z jednej strony to wielka niesprawiedliwość, kiedy członkowie jednego znakomitego zespołu jazzowego powołują poboczny projekt, który w niczym nie ustępuje temu macierzystemu; z drugiej trudno nie zachwycić się sprawnością i pomysłowością tych kilku umysłów. Czterech muzyków EABS pod nazwą Błoto tworzy równie pochłaniającą mieszankę improwizowanych szaleństw ze zmuszającymi do przytupywania perkusyjnymi beatami, a trzeci w ciągu zaledwie dwóch lat album udowadnia, że źródło ich energii jest nie do wyczerpania.

Clicks - "G.O.T.H."

Goth kojarzy się wam z mrokiem, kontrkulturą, młodzieńczym buntem? Skrót z tytułu ostatniego albumu Clicks sugeruje inną interpretację - Getting Old Tired & Hungry. Ostatnie z tych słów ma kluczowe znaczenie, bo chociaż czasu zatrzymać się nie da, twórczy głód wcale nie musi słabnąć, czego Wojciech Król (muzyka także Controlled Collapse) jest doskonałym przykładem. I od strony muzycznej, i przede wszystkim od strony tekstów "G.O.T.H." przypomina najnowszego "Matriksa" - sam sobie stawia zarzuty, do siebie samego nawiązujwe, stosuje ironię i dostrzega starzejącą się kulturę, a jednocześnie nadal pozostaje rozrywkowy.

Cultum Interitum - "Veneration of the New Dawn"

Wytwórnia Godz ov War podbiła serca wielbicieli ekstremy muzyką, która wbija się w uszy z subtelnością rozkręconej na maksymalne obroty wiertarki, a nowy krążek Cultum Interitum książkowo wpisuje się w ten wzór. "Veneration of the New Dawn" brzmi jak apokalipsa z lawą i smołą w rolach głównych, ale ten pęd do destrukcji nie wiąże się z prymitywizmem. Oprócz deathmetalowej magmy w stylu Immolation, dochodzi tu także transowe rzężenie prosto z krypty równie przekonujące jak u Altarage. Zero ładnych melodii, maksimum gruzu.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce