Przypadek Girl Band/Gilla Band wydaje się pozbawiony głębszej refleksji - w tym samym poście, gdzie irlandzcy muzycy pozbywają się dawnej nazwy, reklamują również nowe koncerty, zamiast podzielić się przemyśleniami, jakie wpłynęły na ich decyzję, co swojego czasu uczynił chociażby Steve Albini, edgelord z lat 80., który występował między innymi pod szyldem Rapeman, a z drugiej strony argumenty na to, by nazwy nie zmieniać przedstawił inny zespół borykający się z kontrowersjami - Whores.
Rozmawiamy o tym, jak istotny jest wybór nazwy i obstawanie przy niej, jeżeli reprezentuje ważną dla zespołu ideę, którą potrafi w dodatku wyartykułować (o ile nie jest to nazwa Konkwista 88); o zespole Preoccupations, który pod szyldem Viet Cong przekroczył granice artystycznej ekspresji i musiał wziąć odpowiedzialność za słowa; o zespole Black Pussy, który toczył blisko pięcioletnią batalię w internecie z powodu nazwy, którą podsunął mu wywiad z Quentinem Tarantino; a także o istotności prób nawiązania dialogu w podobnych sytuacjach, bo jak pokazał przykład interwencji Tanyi Tagaq, gdy natrafiła na kapelę Get Inuit (obecnie Indoor Pets), czasami zamiast palić pochodnie i sięgać po widły, wystarczy porozmawiać i wytłumaczyć odmienną perspektywę.