F-J
Favorit89 - "Experience"
Synthwave nie jest muzyką zniewoloną przez odwołania do lat 80. i nawiązywanie do przeszłości, a raczej nie udaje, że można dzisiaj tworzyć muzykę, która nie czerpałaby z dokonań poprzednich pokoleń. Nie oznacza to bynajmniej wtórności czy naśladownictwa, o czym świadczyć może trzeci album Favorit89 - dowód na to, że rozumienie schematu i jego wnikliwa analiza pozawalają wzbić się ponad jego ograniczenia.
Free Games For May - "Leave A Bruise"
Trójmiejski zespół zaczął pisać ładne, chwytliwe piosenki, ale najwyraźniej jego członkowie i członkini mają inne preferencje, bo zdecydowali się podminować komercyjny potencjał swojej twórczości hałasami, szumami i produkcją grawitującą w kierunku lo-fi. Nie mają jednak czego żałować, właśnie te smaczki nadają ich twórczości wyjątkowego charakteru.
Frett - "The World as a Hologram"
Maciej Frett zrobił dla muzyki industrialnej w Polsce bardzo dużo - czy to jako dyrektor artystyczny Wrocław Industrial Festival, czy jako członek Job Karma - ale na laurach bynajmniej nie zamierza osiadać i zdecydował się po raz pierwszy nagrywać pod własnym nazwiskiem. Debiut Frett to muzyka znacznie bardziej agresywna, często przebojowa, bliska EBM czy power noise'owi, a takich wydawnictw nie ukazuje się u nas wiele.
The Fruitcakes - "Into The Sun"
Od pierwszego spojrzenia na okładkę po ostatnią odegraną nutę "Into The Sun" przypomina zagubiony album z lat 60. Muzycy The Fruitcakes obszernie czerpią z twórczości The Beatles, zdarza im się kierować w rejony folk rocka, ocierać o prog rockową balladę, a nawet o szaleństwa spod znaku Franka Zappy. Nawet sześćdziesiąt lat temu, przy całym tym bogactwie, musieliby jednak uchodzić za zespół o wyjątkowym talencie do pisania ładnych i niebanalnych melodii. Szkoda tylko, że to, co wtedy byłoby skazane na gigantyczny sukces, dzisiaj jest muzyką z podziemia.
Grupa Kormorany - "Tam, gdzie bystry potok płynie"
Tak się złożyło, że sporządzenie zestawienia w kolejności alfabetycznej usytuowała obok siebie dwa dość podobne zjawiska. O ile jednak The Fruitcakes czerpią z brytyjskich i amerykańskich tradycji rocka z lat 60., o tyle Grupa Kormorany odwołuje się do polskiego odpowiednika i robi to z taką wiarygodnością, że gdyby tylko chcieli, zostaliby królami dożynek i festynów. Nie oznacza to, że brakuje im inwencji czy umiejętności. Doskonale odświeżyli bigbitową formułę, co być może sprawi, że młodsze pokolenia na Czesława Niemena, Niebiesko-Czarnych albo Tajfuny spojrzą z podziwem, z jakim patrzą na The Beatles albo The Beach Boys.
Hände - "Uwaga, szkło!"
Arnold Schwarzenegger porównał niedawno atak na Kapitol Stanów Zjednoczonych do kryształowej nocy, a niemal dokładnie rok wcześniej zbieżności pomiędzy pogromem Żydów w nazistowskich Niemczech w 1938 roku a ruchami ksenofobicznymi, rasistowskimi czy homofobicznymi we współczesności zauważył zespół Hände i uczynił z nich temat debiutanckiego albumu. Bezpardonowe przesłanie w połączeniu z muzyką z pogranicza post-punka i coldwave'u daje rezultat z jednej strony niepokojący, z drugiej nieprzeciętnie melodyjny.
Hedone - "2020"
Wydanie albumu w Sylwestra powinno wykluczyć go ze wszelkich rocznych podsumowań, ale byliśmy czujni i nie pominęliśmy prawdopodobnie ostatniej premiery 2020 roku. Nie będziemy zresztą ukrywać, że wyczekiwaliśmy jej, bo przecież Hedone to ważny rozdział w historii polskiej muzyki, a po raz ostatni Maciej Werk nagrywał pod tym szyldem piętnaście lat temu. Pandemia zmusiła go do zwolnienia tempa (pełni także rolę dyrektora festiwalu Soundedit) i pozwoliła temu materiałowi powstać, a jeżeli zabarwiana na czarno elektronika z melancholijnym posmakiem jest waszym sercom bliska, to zawiedzeni nie będziecie.
Hodak/Miroff - "Zapach zimy i papierosów"
Można to już napisać z całym zdecydowaniem - "Zapach zimy i papierosów" to najbardziej niedoceniony rapowy album minionego roku. Rejony lo-fi rapu nie są u nas szczególnie popularne, więc nie powinno to dziwić, a jednak nastrój wykreowany przez Hodaka i Miroffa ma tak wyjątkowy i tak bardzo pochłaniający charakter, że jeśli tylko dać mu szansę, to trudno się od niego oderwać. Okazja ku temu jest zresztą idealna, bo wystarczy otworzyć okno i faktycznie można poczuć zapach zimy.
Immortal Onion - "XD [Experience Design]"
Cebula jako polski symbol narodowy nie kojarzy się dobrze, a jak do tego jeszcze nieśmiertelna... Ale za trójmiejską Cebulą stoi jeszcze XD, więc należy odbierać ją jako przewrotną i to nie tylko w swojej symbolice, a również w wielowarstwowym brzmieniu, które rozbierane z kolejnych warstw grozi wywołaniem łez radości. Zwłaszcza jeżeli wzrusza was utwierdzanie się w przekonaniu, że jazz to nadal muzyka postępowa.
Jad - "Wstręt"
Czasami jedno słowo potrafi wyrazić więcej niż dziesiątki zdań, na przykład słowo siekiera i muzyka (zwłaszcza ta najstarsza) nagrywającego pod tym szyldem zespołu. Jad to kolejny doskonały przykład, a jak jeszcze zestawić je z tytułem "Wstręt", to nie powinno być żadnych wątpliwości, że znajdziecie tutaj ekstremalnie gniewną, niepokorną i surową muzykę, a w dodatku skondensowaną w tak potężnej dawce, że od pierwszych dźwięków zwala z nóg.
Jan - "0ground"
Jan postarał się, żeby dotarcie do jakichkolwiek informacji na jego temat nie było łatwe (jak nie trudno się domyślić, po wpisaniu w wyszukiwarkę jan, otrzymacie ogromną ilość przeróżnych wyników, ale nawet dopisanie tytułu EP-ki na niewiele się zdaje). Niezależnie jednak od tego, kim jest i co ma już na koncie, "0ground" to znakomite połączenie abstrakcyjnej elektroniki z wpadającymi w ucho, fragmentarycznymi melodiami. Czasami ucieka w kierunku awangardy, kiedy indziej potrafi brzmieć przebojowo, jak w znakomitym "Zegarze 666" nagranym z udziałem Wojciecha Bąkowskiego.