J-L

Jeszcze - "Niesen"

Po chwytliwym debiucie z 2019 roku i śmiałych nawiązaniach do synthpopu, Jeszcze skierowało się w nieco mroczniejsze rejony. Sięgnąło po bardziej wyraziste, niekiedy nerwowe beaty i podkłady z pogranicza IDM, a elementem stałym pozostał talent do pisania piosenek. Tyle że tym razem został jeszcze ciekawiej wykorzystany, a po przesłuchaniu "Niesnu" trudno sobie odmówić tego, co ujęto w nazwie duetu.

Julek Ploski - "Human Sapiens"

Dzisiaj to już jasne, że zjawiska muzyczne nie są usytuowane na osi czasu o kształcie okręgu, nie wracają co kilka lat czy dekad, ale istnieją naraz, jak dziesiątki wersji Batmana albo Wonder Woman w multiwersum DC Comics. Wydarzenia, w których wszystkie te postacie spotykają się najczęściej noszą miano kryzysów i także w muzyce raz po raz dochodzi do powstania dzieła, które zespala szereg skrajnie odmiennych elementów. "Human Sapiens" to właśnie taki kryzys i również tutaj bohaterska walka o przyszłość bywa zawiła, skomplikowana, czasami wręcz niezrozumiała, ale nie pozwala choćby na sekundę przerwy.

Kły - "Wyrzyny"

Przesłuchiwanie "Wyrzyn" przypomina oglądanie idealizującego szpetotę filmu Wojciecha Smarzowskiego, ze zdjęciami Jarina Blaschke'a ("Lighthouse", "Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii"), do scenariusza Davida Cronenberga. Najlepiej sprawdza się jako trwająca blisko pięćdziesiąt minut całość, bo nawet jeżeli czasami trudno odszyfrować słowa, wyraźnie zarysowana dramaturgia pozwala odczuć zawarte w nich emocje. Nie nazwiemy drugiego albumu Kłów blackmetalowym słuchowiskiem, ale to całkiem trafne skojarzenie.

Koza - "Patologya"

Enfant terrible polskiego rapu - tak ktoś kiedyś określił Kozę i to etykieta, która nadal obowiązuje, ale "Patologya" pokazała jednocześnie, że jego muzyka potrafi się bronić bez dodatkowej otoczki. Trap, wrzaski, sprawne manipulowanie auto-tunem, klubowe beaty, niemalże rave'owe nawiązania i... polska odpowiedź na "Old Town Road" - to wszystko tutaj jest i składa się na jeden z najbardziej eklektycznych rapowanych albumów ubiegłego roku.

Królestwo - "Antracyt"

Po "Ćwiczeniach repetytywnych" sprzed trzech lat, przyszła pora na praktykę, którą trójmiejskie Królestwo realizuje w postaci blisko siedemdziesięciu minut hipnotyzującej muzyki. Jak nie od dziś wiadomo, iteracje to skuteczna droga do wprowadzenia w stan oderwania od rzeczywistości (w końcu przećwiczono je i w modlitwach, i w szamańskich rytuałach), ale najbardziej zaskakujące jest to, że Królestwo osiąga podobny efekt przy użyciu absolutnego minimum - gitary, basu i perkusji.

Królówczana Smuga - "Odrapdorap"

Rustykalizm to w polskiej kulturze mocno zakorzenione zjawisko, ale dzisiaj rzadziej kojarzy się z "Panem Tadeuszem" albo z "Chłopami", częściej z tandetnymi pamiątkami, hucznymi weselami albo z disco polo. Królówczana Smuga proponuje natomiast jeszcze inne spojrzenie na tradycje i ludową muzykę z okolic Biłgoraja, przekształca je w wyjątkowy, tajemniczy i niemożliwy do sklasyfikowania sposób. Szkoda, że określenie future folk zarezerwowane jest dla innego rodzaju muzyki, bo pasowałby tutaj idealnie.

Krzywdy - "Czary"

Ponownie kolejność alfabetyczna albumów z niniejszego podsumowania pozwala na zestawienie dwóch niby podobnych do siebie zjawisk, a jednak kompletnie odmiennych. Krzywdy Mateusza Szymańskiego (członka zespołu Rosk) również nawiązują do folku, z tym że do nordyckiego, a więc tylko tak niedorzeczna kategoria jak "world music" mogłaby wskazywać na punkty wspólne pomiędzy nimi. "Czary" są dokładnie tym, na co wskazuje tytuł - magicznymi rytuałami, które w mroku i z zamkniętymi oczami potrafią sprawić, że na chwilę cały świat znika.

Kult Mogił - "Torn Away the Remains of Dasein"

Kult Mogił obraz kurs na death metal i wyszło mu to na dobre. Na "Torn Away the Remains of Dasein" są bardziej wściekli, agresywni i bezwzględni niż kiedykolwiek dotąd. Odwołują się do klasycznego brzmienia z Florydy, ale nie są jego niewolnikami, co nie jest takie oczywiste - umiejętność nagrania niesztampowego death metalowego albumu to dzisiaj rzadkość na skalę światową.

Kurkiewicz - "The Very Moon"

Kurkiewicz nie może pamiętać PRL-u, a jednak zaskakująco skutecznie przywołuje jego nastrój. Na "The Very Moon" roi się od archaicznych akordów syntezatorowych i zimnofalowego - wtedy wynikającego z konieczności, teraz z wyboru - brzmienia lo-fi. Czasami jest przy tym romantyczny (na przykład w "Lunie" - świetnym duecie z Kachą Kowalczyk z Coals), kiedy indziej przebojowy ("Hotel Ptak"), a czasami tak depresyjny, że trudno się pozbierać (jeżeli macie gorszy nastrój, wystrzegajcie się "x2x").

Lastryko - "Limbo"

Po Lastryko zawsze można spodziewać się zaskoczeń i nie inaczej jest w przypadku trzeciego albumu, który z jednej strony ponownie zabiera nas w rejony rocka progresywnego/psychodelicznego czy nawet krautrocka, a z drugiej dodanie wokalu w wielu momentach nadaje mu bardziej przystępny charakter. "Limbo" to ambitne przedsięwzięcie, ale jego twórcy maja świadomość, że często mniej oznacza więcej.

Lasy - "Shroom"

Stendek od lat zajmuje się muzyką elektroniczną w jej przeróżnych odsłonach (nie tylko solo, współpracuje również z Reni Jusis), a Jacek Prościński to po prostu jeden z najciekawszych polskich perkusistów - grał z tak różnorodnymi projektami, jak LLovage, Delay_OK, Mu, Perfect Son czy MaJLo. O tym, że z połączenia tych sił musi powstać coś wyjątkowego można było przekonać się już na "Little Giant" z 2017 roku, a "Shroom" to jego naturalna kontynuacja i zarazem przykład, jak często przeciwstawiane sobie instrumenty akustyczne i elektroniczne potrafią ze sobą współpracować.

Lonker See - "Hamza"

Muzyka wykazująca ambicje do wprowadzania słuchaczy i słuchaczek w trans prędzej czy później wpada w pułapkę powtórzenia nie tylko o jeden beat za dużo, nawet nie o jeden utwór, a o cały album czy kilka albumów, które zaczynają się zlewać w pozbawioną tożsamości masę. Lonker See skutecznie się jednak zabezpieczyło i na "Hamzie" obrało nowy kurs, na muzykę z jednej strony bardziej uporządkowaną, z drugiej wolną od banału. To metamorfoza, której chyba nikt się nie spodziewał, a która okazała się fascynującym krokiem w nieznane.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce