L-N

The Lowest - "Cult"

Hardcore z lat 90. nie brzmiał tak świeżo nawet w latach 90.! The Lowest wzięli z niego wszystko, co najlepsze i ożywili w miażdżącym, zabarwionym na czarno, niekiedy romansującym z metalem wydaniu.

Marszałek - "III"

Jednoosobowy zespół Marszałek Pizdulski przemienił się w Marszałka i znacznie lepiej zaaranżowane kompozycje. Pozostały natomiast cięty język i znakomity zmysł obserwatorski, które sprawiają, że "III" przypomina nieco punk performance spod znaku Siksy, ale w całkowicie autorskim wydaniu.

Mary & The Highwalkers - "Houds"
Sludge'owe wydawnictwa przyzwyczaiły słuchaczy do dość sterylnego, solidnie wyprodukowanego brzmienia, ale Mary & The Highwalkers postanowiło to przyzwyczajenie zmienić. Pierwszym album warszawskiej kapeli nie tylko został wyprodukowany z surowością charakterystyczną dla wczesnych nagrań black metalowych, także w jego muzyce wyraźnie pobrzmiewa najczarniejszy z podgatunków metalu.

Mehehe - "Ciemnienie"

Wspólne przedsięwzięcie Heleny Matuszewskiej (Same Suki) i Basi Songin (Sutari) to zaskakujące połączenie muzyki etnicznej i ambientu, które idealnie sprawdziłoby się w folkowym horrorze pokroju "Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii". Na albumie "Ciemnienie" pojawiają się nawiązania do magii i szeptuch, co tworzy unikalną, z jednej strony niepokojącą, z drugiej urzekającą aurę.

Mgła - "Age of Excuse"

Mgła potwierdza, że we współczesnym black metalu mało kto może się z nią równać. Partie perkusyjne na "Age of Excuse" zabijają i potęgą, i złożonością, a melodie przywracają do życia chwytliwością. Nie są to jednak prometeuszowe męki, a raczej doznania z rodzaju tych, które dostarczyć potrafią tylko Teolodzy Obrządku Blizny (jeśli lubicie horror, to na pewno wiecie, o kogo chodzi).

Mord'a'Stigmata - "Dreams of Quiet Places"

Mało kto, może się w black metalu z Mgłą równać, ale akurat członkowie Mord'a'Stigmata mogą, choć muzyka obydwu zespołów jest tak bardzo od siebie różna, że aż trudno spiąć je jedną klamrą gatunkową. Ekipie z Bochni/Krakowa bliżej do eksperymentowania z kosmicznym, syntezatorowym brzmieniem, które na "Dreams of Quiet Places" przybiera wyjątkowo brutalną formę.

Morderca - "Demo"
Rzadko, ale zdarza się, że do naszych rocznych podsumowań trafiają demówki i takim przypadkiem jest pierwszy materiał trójmiejskiego Mordercy, zespołu znakomicie łączącego crustowe naleciałości z death metalem. Trzymamy kciuki za ciąg dalszy w 2020 roku.

Morze - "Zgrzyty"

Piotr Czerski to poeta i chociaż w Morzu litery zastąpił na nuty, efekt jest dość podobny - wprowadza w zadumę, zachęca do refleksji, a jedynie temat można dobrać sobie samemu. Morze w nazwie nie jest zresztą przypadkowe - takie awangardowe, repetytywne, "swansowe" granie zawsze było mocną stroną Trójmiasta.

Mucha Ladaco - "Vaco"

Jakub Lemiszewski gra w tak wielu projektach, że w każdym człowieku potrafi wzbudzić poczucie marnowania życia. Mało tego, wszystkie te projekty są znakomite i Mucha Ladaco nie jest wyjątkiem, na co w równym stopniu wpłynęła Natalia Kozłowska - jeden z najmocniejszych i najbardziej zadziornych głosów we współczesnym polskim punku.

Nagrobki - "Pod Ziemią"

Nagrobki deklarują, że ich muzyka to nie jest punk, nie wiadomo jednak, jak inaczej można by ją określić i pewnie stąd bierze się to częste nieporozumienie. Na nowym albumie nie jest to punk nawet jeszcze bardziej, raczej garażowy rock z rodzaju tych najpierwotniejszych, a przy okazji ekstremalnie przebojowy. Na takich Nagrobkach aż chce się tańczyć.

Nene Heroine - "Total Panorama"

Warto ten zespół zobaczyć na scenie, bo przeczą utartemu przekonaniu, że w jazzie nie ma miejsca na spektakl i teatralność, a położenie akcentów na czymkolwiek innym niż na muzyce jest karygodne. Nie oznacza to bynajmniej, że "Total Panorama" obdarta z doznań wzrokowych nie potrafi się obronić - to znakomity album, który w jednej sekundzie może zabrzmieć dość konserwatywnie, by w kolejnej wyważyć drzwi do zupełnie innego pojmowania gatunku.

Nenne - "Underwater Disco"

"Underwater Disco" to jeden z najdziwniejszych albumów 2019 roku, co jest jednoznacznie komplementem. Często gimnastykujemy się przy próbach odnalezieniem klucza gatunkowego, by chociaż w jednym zdaniu przybliżyć czytelnikom, czego mogą się spodziewać, ale w przypadku duetu Nenne nie ma takie możliwości. Albert Karch i Lo Ersare balansują gdzieś pomiędzy jazzem a elektroniką i baśniowym, fantazyjnym światem zainspirowanym japońską animacją, co wywołuje doznania, jakich na żadnym innym albumie nie znajdziecie.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce