J-L
Jerzy Mączyński - "Jerry & the Pelican System"
2019 rok był dla polskiego jazzu wyjątkowo udany - nie tylko ukazało się wiele różnorodnych albumów, ale także w obrębie poszczególnych wydawnictw można było wysłuchać zaskakujących metamorfoz i rozwiązań, które poszerzają definicję gatunku. Jerry & the Pelican System to właśnie taki projekt, a tworzący go Jerzy Mączyński, Marcel Baliński, Wiktoria Jakubowska, Franciszek Pospieszalski oraz Marcin Elszkowski to przyszłość rodzimego jazzu.
Na nowym albumie Maty profesor Bralczyk dzieli się rozważaniami: Kiedyś zastanawiałem się, co budziłoby moją większą odrazę: zimne błoto czy ciepłe błoto. Odpowiedź nie pada, ale nie wykluczone, że "Błoto" Jesieni zwyciężyłoby w tej konkurencji, bo to muzyka wprawiająca w dyskomfort, hałaśliwa i połamana. W przeciwieństwie do pana profesora, my jednak z chęcią bierzemy tę błotną kąpiel.
Joanna John - "No End"
Joanna John ukończyła warszawską Akademię Sztuk Pięknych, zajmuje się sztuką wizualną, a obecnie mieszka na wyspie Senja w Norwegii - wszystkie te elementy mają wyraźne odbicie w jej twórczości. Na "No End" znalazły się dźwięki przypominająca ścieżkę dźwiękową (choć trudno stwierdzić do czego), chłodne i malownicze, a jednocześnie skromne i surowe jak odległe, północne krajobrazy.
Józef - "Bycie z kłopotami"
Ciszej, wolniej, mniej - to dewiza wydawnictwa Ciche Nagrania, a Józef Buchnajzer wyraża ją w każdym jednym wydanym przez siebie dźwięku. Są tutaj pojedyncze pociągnięcia za struny akustycznej gitary, ambientowe hałasy w tle i wyszeptywane zdania, ale da się też odnaleźć zakamuflowaną przebojowość, która sprawia, że "Bycie z kłopotami" na długo zapada w pamięć.
Kalafior Derambo - "Na mego ducha nie siada mucha"
Jak już być może zorientowaliście się, hip-hop z niniejszego podsumowania nie do końca jest tym, który dominuje w notowaniach OLiS i w komórkach małolatów. To raczej muzyka dla osób, którym żaden gatunek nie jest straszny, o ile da się to podciągnąć pod "alternatywę" i właśnie takie jest drugie wydawnictwo trójmiejskiego Kalafior Derambo - opisuje rzeczywistość bez kompromisów i bez przebierania w słowach, ale też bez słabości do aktualnych trendów i mód.
Karolina Czarnecka - "Cud"
Rap Karoliny Czarneckiej również nie należy do stereotypowych, między innymi ze względu na etniczne inspiracje czy świecką duchowość przywoływaną w tekstach. "Cud" to w tej kategorii jedno z najoryginalniejszych wydawnictw minionego roku, nie tylko z Polski.
O Kozie już jest głośno, a lada moment będzie jeszcze głośniej, ale nie mamy nic przeciwko - gdyby akurat taki hip-hop zalęgł się na festiwalach i w playlistach, świat byłby piękniejszym miejscem… Albo może brzydszym, ale na pewno bardziej interesującym.
Król - "Nieumiarkowania"
Trafniej byłoby napisać "Król nieumiarkowania", bo oczarowujące, niejednoznaczne zdania padają na tym albumie bez umiaru. Czasami można do tego tańczyć, kiedy indziej zasępić się, ale zawsze jest intensywnie i bez ściemy.
Kuba Więcek Trio - "Multitasking"
Na szczęście albumy sygnowane marką "Polish Jazz" nie stały się skansenem dla wielkich i utytułowanych nestorów sceny, a zamiast tego, po reaktywacji w 2016 roku, zachowują tę samą świeżość, co wydawane pod tym samym szyldem krążki z lat 60. (z "Astigmatic" Komedy na czele). Wszystkie trzy albumy "Polish Jazz" opublikowane w tym roku znajdą się na niniejszej liście (wcześniej było już "Jerry & the Pelican System"), a trio Kuby Więcka wyróżnia niepohamowana żądza szukania czegoś nowego i świeżego, co dla ortodoksów w ogóle jazzem może nie być, ale dla osób z otwartymi umysłami okaże się strawą na wiele, wiele godzin.
Jak nagrać awangardowy album, który nie nosiłby znamion wykluczającego elitaryzmu? Nie trzeba się nad tym zastanawiać, wystarczy posłuchać debiutu Llovage Ola Walickiego i Jacka Prościńskiego, który można albo pieczołowicie analizować, albo po prostu dać się mu porwać i w obydwu przypadkach doznania okażą się wyjątkowo satysfakcjonujące.
O tym, że debiutancki album Lor znajdzie się w tym podsumowaniu wiedzieliśmy już w momencie publikacji pierwszej jego zapowiedzi... A nawet wcześniej, wiedzieliśmy to w momencie, kiedy te cztery dziewczyny wystąpiły na Soundrive Festival 2016, bo tak bardzo przepełniona emocjami i zarażająca nimi muzyka nie zdarza się często. Długo trzeba było czekać na "Lowlight", ale warto było - to jeden z najbardziej poruszających albumów 2019 roku.