C-E

Chai - "Punk"

Jednym z symboli minionego roku jest może nie tyle przewartościowanie znaczenia piękna w popie, co poszerzenie jego definicji, a na czele tego ruchu stoi Lizzo. Do podobnego przewrotu w japońskiej kulturze kawaii próbują doprowadzić członkinie Chai, których przesłanie brzmi: Każdy może być słodki i piękny, nawet jeżeli w sercu gra mu punk rock.

Clipping. - "There Existed an Addiction to Blood"

To nie jest horrorcore, ale na nowym albumie Clipping. aż roi się od nawiązań do kina grozy, zarówno w podkładach momentami przypominających twórczość Johna Carpentera, jak i w mrocznych czy wręcz krwawych tekstach. Nie ma w tym zresztą przypadku - członkowie tria mają za sobą ścieżki dźwiękowe czy występy aktorskie (Daveed Diggs w ubiegłym roku wystąpił w "Velvet Buzzsaw"), a "There Existed an Addiction to Blood" to niemalże arthouse'owy horror z wyraźnie zarysowaną fabułą, tyle że pozbawiony obrazu.

The Comet is Coming - "Trust in the Lifeforce of the Deep Mystery"
Kolejny projekt Shabaki Hutchingsa i wciąż nie powinęła mu się noga. Brytyjski saksofonista przemienia w złoto wszystko, czego się tknie, a poza jazzem tyka wielu innych gatunków, zwłaszcza w The Comet is Coming, które na drugim albumie nadal eksploruje przestrzeń kosmiczną, udowadniając, że jazz nie należy tylko do filharmonii i starszych panów w garniturach, jazz nie należy nawet do tego świata.

Control Top - "Covert Contracts"

Na debiutanckim albumie filadelfijskie trio pokazuje środkowy palec kapitalizmowi z immanentną dla punk rocka nienawiścią. Niby nic nowego, ale skoro w zachodnim społeczeństwie nic się od lat nie zmieniło, to dopływ świeżego sprzeciwu nadal jest potrzebny, a Control Top jest w tej dziedzinie wyjątkowo biegłe.

Dawn Ray'd - "Behold Sedition Plainsong"

Okładka "Behold Sedition Plainsong" potrafi odrzucać, teledysk do "To All, To All, To All!" nawet rozśmieszyć (to coś pomiędzy niesławnymi klipami wczesnego Immortal, a pastiszem z filmu "Deathgasm"), ale anarchistyczny black metal tria z Liverpoolu miażdży surowością i zaskakuje folkowymi, ale nie przaśnymi naleciałościami. Rzadko się zdarza, żeby tak źle wyglądający album brzmiał tak dobrze.

DeafKids - "Metaprogramação"

Brazylijczycy z DeafKids mają słabość do hałasu. Tego spod znaku noise rocka, hardcore'u, d-beatu czy metalu, ale także elektronicznego i łączą wszystkie te inspiracje w dziwaczną, monstrualną hybrydę, która wytacza się z głośników z tak destrukcyjną mocą, że zdaje się być wręcz atakiem na słuchaczy i słuchaczki. "Metaprogramação" to nieprzewidywalny album, który można wielokrotnie odkrywać na nowo, o ile ból uszu na to pozwoli.

Division of Mind - "Division of Mind"

Zespół z Richmond współtworzą muzycy Enforced, Red Death, Bent Life i Noseleed, więc mniej więcej wiadomo, czego można się spodziewać, a jednak metalcore w sludge'owym tempie w ich wykonaniu nie przypomina żadnej z tych kapel, a nawet żadnego innego wydawnictwa z 2019 roku.

Dos Monos - "Dos City"

Japońska ekipa obrała zupełnie inną ścieżkę niż najpopularniejsi hip-hoppwi wykonawcy z pobliskich Chin czy Korei Południowej, w ich brzmieniu dominują lata 90., fascynacja Wu-Tang czy A Tribe Called Quest, ale z domieszką własnego, left fieldowego podejścia.

Drab Majesty - "Modern Mirror"
Deb Demure przekonywał w wywiadzie, że jeśli koncert odbywa się bez zakłóceń, to muzyka pochłania go do tego stopnia, że już po wszystkim nie pamięta, co wydarzyło się na scenie. Nic dziwnego, Drab Majesty posiadło tajemniczą umiejętność hipnotyzowania odbiorców swoim post-punkiem z domieszką darwave'u, a "Modern Mirror" to najciekawsze wydawnictwo w ich dorobku.

Empath - "Active Listening: Night on Earth"

Podobnie jak znajdujące się na niniejszej liście Black Midi, także filadelfijskie Empath pokazuje, że rock jeszcze nie umarł, a jedynie wrócił do podziemia i zaczął przekraczać ograniczenia, jakie dyktował mu mainstream. Na debiutanckim "Active Listening: Night on Earth" jest hałaśliwie, ale jednocześnie pojawiają się ucieczki w niemalże popowym kierunku, a o Empath jeszcze przed premierą tego albumu zrobiło się głośno i oby było głośno jak najdłużej.

Eri Yamamoto Trio & Choral Chameleon - "Goshu Ondo Suite"

Wyjątkowy, magiczny i poruszający album skomponowany przez pochodzącą z Japonii, ale mieszkającą w Nowym Jorku Eri Yamamoto, która zagrała na nim także na fortepianie w towarzystwie swojego jazzowego tria oraz pięćdziesięcioosobowego chóru Choral Chameleon dyrygowanego przez jego współtwórcę, Vince'a Petersona. Jazz łączy się tutaj z muzyką poważną i japońskim folkiem, a efektu nie da się porównać z żadnym innym wydawnictwem.

fot. Alina Pash

100 Najlepszych 2019 (świat), cz. II
100 Najlepszych 2019 (świat), cz. III

Najlepsze wydawnictwa 2019 roku na naszych playlistach:

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce