S-U
Spaceslug - "Eye the Tide"
Z jednej strony "Kosmiczny Ślimak" nabrał rozpędu, bo wydaje krążek za krążkiem, z drugiej zdaje się, że wylądował na Ziemi, bo "Eye the Tide" to album bardzo osobisty, dotykający spraw właśnie przyziemnych, a nie kosmicznych. Nie dajcie się zwieść stonerowemu stereotypowi, tego materiału najlepiej słucha się z trzeźwym umysłem.
Syny - "Sen"
Piernikowski i Etamski/1988 snują opowieści o niedoli "białasów", ale to nie jest pierwszy lepszy podwórkowy hip-hop, którego dzieciaki słuchają na komórkach na przystankach tramwajowych (bez słuchawek, oczywiście). Dzieciaki pewnie w ogóle tego nie słuchają, bo Syny idą pod prąd, wbrew trendom i modom, a ich drugi album to dzieło wiekopomne.
Tęskno - "Mi"
Fortepian i skrzypce - w Polsce instrumenty otoczone niemalże kultem, którego początków trzeba by pewnie poszukiwać w popularności dzieł Chopina i Wieniawskiego. Joanna Longić i Hania Rani nie odwołują się jednak do wirtuozerskich popisów, a te dwa kultowe "narzędzia" wykorzystują do tworzenia wyjątkowej muzyki pop. Na "Mi" znalazła się muzyka, której obecność w ogólnotematycznych mediach sprawiłaby, że chętniej włączalibyśmy radio i telewizor.
Jeżeli faktycznie najmniejsze psy najgłośniej szczekają, to The Dog jest psem ledwo widocznym pod mikroskopem, a jeżeli Bogusław Linda wydawał się wam twardzielem w "Psach" Pasikowskiego, to wrocławianie są przy nim jak Bruce Willis w "Szklanej pułapce". Innymi słowy, "I Am You" to potężny, zadziorny, bezkompromisowy album, który trudno wysłuchać od początku do końca na siedząco.
The Lowest - "Doomed"
Można by tu powtórzyć niemalże każde zdanie zapisane pod albumem The Dog, ale o ile wrocławska kapela sięgała po hardcore z przełomu lat 80. i 90. (chociażby po inspiracje Biohazard), o tyle The Lowest dorzuca jeszcze kilka kilogramów ciężaru do każdego riffu, a także groove ułatwiający nucenie tych hardcore punkowych hymnów pod prysznicem.
Tomasz Chyła Quintet - "Circlesongs"
Przed chwila było o kulcie skrzypiec w polskiej muzyce, a teraz jazzowy kwintet z liderem posługującym się właśnie tym instrumentem, ale ponownie nie ma to nic wspólnego ze stereotypami, bo przecież skrzypce i jazz to zestawienie samo w sobie dość rzadkie. Okładka "Circlesongs" może kojarzyć się z wydawnictwami słynnej wytwórni ECM, ale także zawartość brzmi jak coś, co mogłoby trafić w gust jej właściciela i producenta, Manfreda Eichera. To muzyka z jednej strony wirtuozerska, z drugiej nastawiona na budowanie melancholijnej atmosfery, a sądząc po dotychczasowych sukcesach Tomasza Chyły, wcale nie byłoby zaskoczeniem, gdyby wkrótce faktycznie znalazł się pod skrzydłami ECM.
Tomasz Mreńca - "Peak"
Tak nam alfabet ułożył niniejsze zestawienie, że skrzypkowie znaleźli się niemalże obok siebie, ale i Tomasz Mreńca traktuje swój instrument w zupełnie inny sposób - tym razem już całkowicie rezygnując z technicznych popisów, a stawiając na połączenie z elektroniką i generowanie pięknych, ambientowych pejzaży. O czym najlepiej wiedzą ci, którzy widzieli jego niezwykły koncert w hali W4 podczas Soundrive Festival 2018.
Zespół postawił na perfekcyjność i tytaniczny sound, operując na sprawdzonej już formule. A że formuła to plastyczna i poddająca się kształtowaniu, "Reduced" trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy - tak w naszej recenzji napisał Sebastian Rerak, a dla porządku dodamy jeszcze, że Torn Shore trzyma w napięciu przy użyciu potężnego, kipiącego od emocji hardcore'u.
Totenmesse - "To"
Już tytuł pierwszego opublikowanego utworu przykuł naszą uwagę, bo obok "Istne gówno duszą cuchnie" trudno przejść obojętnie. Debiut Totenmesse (zespołu muzyków Deception, Hell United, MasseMord i Odrazy) nie bazuje jednak na tanim efekciarstwie, to chtoniczny black metal, który poza autorskimi wyziewami, uraczył nas równie niezwykłą wersją jednego z najbardziej znanych kawałków... King Crimson.
Truchło Strzygi - "Pora umierać"
Black metal i punk rock zawsze były blisko siebie, czy to na albumie "The Cult is Alive" Darkthrone, czy kiedy Cronos z Venom wykrzykiwał: Punk's Not Dead. Truchło Strzygi jest natomiast jednym z nielicznych polskich przedstawicieli tego sojuszu i od razu należy dodać, że także jednym z najskuteczniej znajdujących międzygatunkowy język, czego "Pora umierać" jest doskonałym dowodem.
Ugory - "Matko ciszy"
Podczas odsłuchiwania "Matko ciszy" kołacze się w głowie skojarzenie ze sludge metalem, ale subwoofer pozostaje podejrzanie nieruchomy, za to wysokie tony piskliwej gitary atakują z głośników niemalże bez przerwy. Ugory wypracowały styl z pogranicza - trochę sludge, trochę noise, ale ostatecznie jeżeli coś brzmi tak dobrze i potrafi zagościć w odtwarzaczu na kilka tygodni, to nie ma większego znaczenia, jak będzie nazywane.
Uku - "Otter Songs"
Łukasz Plenikowski już kilka lat temu zapowiadał odejście od muzyki instrumentalnej, ale kto by pomyślał, że wyjdzie tak przebojowo! Dubowe i klubowe inspiracja zeszły na odległy plan, pojawiła się chłodna, romantyczna atmosfera wzbudzająca skojarzenia z islandzkimi artystami, chociażby Sigur Rós czy Högnim. Zmiana zdecydowanie na korzyść Uku i zasługująca na zdecydowanie więcej uwagi niż otrzymała.